Tuki Tuki stolica Mokii jest
oblężona przez Bibliotekarzy. Miasto nieuchronnie chyli się ku
upadkowi, a kiedy to nastąpi wraz z nim upadnie cała Mokia, a
po niej być może ulegną również inne Wolne Królestwa. Alcatraz
nie waha się, bez zastanowienia rusza ku oblężonemu miastu
spiesząc mu z pomocą. Czy jednak w tak ciężkiej sytuacji jego
talent do psucia wystarczy? Szczególnie kiedy jego
najniebezpieczniejszym przeciwnikiem jest, nie kto inny, jak jego
własna matka! Czy młodemu Smerdy'emu uda się po raz kolejny
uratować sytuację?
Zakon rozbitej soczewki to już czwarty
tom serii Alcatraz kontra Bibliotekarze. Osoby, które mnie znają
lub od dłuższego czasu czytają tego bloga bardzo dobrze wiedzą,
że uwielbiam twórczość Brandona Sandersona i czytam wszystko, co wyjdzie spod jego pióra. Seria o przygodach
młodego okulatora należy bezapelacyjnie do grona moich
ulubionych historii fantasy ostatnich lat. Na każdy kolejny
tom czekam z wielką niecierpliwością, ponieważ wiem, że Alcatraz
i spółka zawsze wprawią mnie w dobry humor, bez względu na to,
jak zły dzień miałam i spędzę kilka godzin, świetnie się
bawiąc i śmiejąc do rozpuku. Nie inaczej było w przypadku Zakonu
Rozbitej Soczewki, który na chwilę obecną jest moim ulubionym tomem w tej serii.
W tym tomie ruszamy na pomoc Mokii.
Mamy wojnę, więc jak to na wojnie wszystkie chwyty dozwolone i
autor nie waha się z tego korzystać, nieustannie wprawiając
czytelnika w osłupienie. Nie brak tu przede wszystkim dobrze znanego
z poprzednich tomów humoru, z którego Sanderson słynie.
Akcja gna w zawrotnym tempie, które nie zwalnia ani na chwilę, co
sprawia, że tę książkę czyta się błyskawicznie. Nie
jest ona szczególnie długa, gdyż liczy sobie niecałe trzysta stron i
bardzo ubolewam nad tym faktem, ponieważ z wielką chęcią
spędziłabym więcej czasu z Alcatrazem i jego drużyną.
Oczywiście czytanie umilają nam dodatkowo piękne ilustracje
autorstwa Hayley Lazo, które dodatkowo dodają książce uroku.
Bardzo podoba mi się to, że bohaterowie w tej serii
nie stają w miejscu, a nieustannie się rozwijają. Największą
różnicę możemy jednak dostrzec w naszym narratorze. Alcatraz nie
jest już tym samym chłopcem, którego poznaliśmy na początku
pierwszego tomu. Bardzo dojrzał, nauczył się wielu rzeczy, został
bohaterem i to aż trzy razy, ale przede wszystkim przekonał się,
że każdy jego czyn niesie za sobą konsekwencje, a on sam nie jest
niezawodny i również popełnia błędy. W tym tomie dokonał czegoś
niesamowitego, ale zrobił też kilka głupich rzeczy. Na pewno nie można mu jednak zarzucić braku odwagi, choć szaleństwa również mu nie brakuje, podobnie jak prawie każdemu
bohaterowi w tej książce.
Seria o Alcatrazie skierowana
jest głównie do młodszych czytelników, jednak nie dajcie się
temu zwieść, ponieważ starsze osoby również mogą bardzo dobrze
bawić się przy tych książkach. Świat wykreowany przez Brandona
Sandersona jest bardzo złożony, a system magiczny, który opiera
się na mocach okulatorskich, różnych rodzajach soczewek i
talentach Smerdych jest równie interesujący,
jak te, które możemy znaleźć w bardziej dorosłych książkach
tego autora. Sanderson nigdy nie robi nic na pół gwizdka i bardzo
przykłada się do swoich książek, co wyraźnie widać również i
w tej serii. Seria o Alcatrazie jest bardzo osobliwa i choć
mogłoby się wydawać, że panuje w niej lekki chaos, to jednak
wszystko składa się w sensowną całość, świat działa według
określonych reguł i nic nie dzieje się w nim bez przyczyny.
Zakon
rozbitej soczewki to kolejny genialny tom w serii Alcatraz kontra
bibliotekarze. Zakończenie tej książki było po prostu niesamowite
i zostawiło mnie z wyrazem osłupienia na twarzy. Już nie mogę
doczekać się kolejnego tomu, czyli Mrocznego talentu, dlatego mam
nadzieję, że wkrótce ukaże się on w naszym kraju.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu IUVI