Małe życie to historia czwórki
przyjaciół, którzy właśnie zakończyli studia i przenieśli się
do Nowego Jorku. Przyszedł czas na rozpoczęcie dorosłego i
samodzielnego życia, jednak przetrwanie w tak wielkim mieście nie
jest wcale łatwe. Szczęście wydaje się im jednak sprzyjać i z
czasem każdy z nich zaczyna odnosić sukcesy. Malcolm zostaje
uznanym architektem. Willem robi błyskotliwą karierę aktorską. Talent malarski JB zostaje dostrzeżony
w kręgach nowojorskiej bohemy. Jude – najbardziej tajemniczy spośród nich to
młody i obiecujący prawnik, który odnosi sukces za sukcesem. Nigdy
jednak nie wspomina o swojej przeszłości ani rodzinie, tak, jakby
przed rozpoczęciem studiów nie istniał. Jego zachowanie i poważne
problemy zdrowotne wskazują na to, że w jego życiu miały miejsce
straszne wydarzenia, o których nie potrafi zapomnieć. Z czasem
coraz więcej faktów wychodzi na jaw. JB, Malcolm i Willem
stają przed ogromnym wyzwaniem. Podjąć się próby
ratowania Jude'a, czy pozwolić mu dalej żyć w sposób, który
on sam dla siebie wybrał?
Małe życie to książka, która
odniosła niesamowity sukces, została wielokrotnie wyróżniona i
doceniona przez krytyków. Muszę przyznać, że na początku
podchodziłam do jej lektury dość sceptycznie. Zastanawiałam się,
czy książka tak wielkich rozmiarów nie nudzi i nie męczy
czytelnika? Za każdą kolejną stroną coraz bardziej jednak
utwierdzałam się w przekonaniu, że powieść
autorstwa Hanyi Yanagihary jest niezwykłą książką. Każdy może ją odebrać inaczej w zależności od tego, jak
patrzy na świat i czego oczekuje od życia.
Lektura Małego życia,
które liczy sobie ponad osiemset stron, tak naprawdę nie zabrała
mi dużo czasu. Przeczytanie całości zajęło mi mniej więcej
kilkanaście godzin, jednak rozciągniętych na prawie dwa miesiące.
Lektura Małego życia była niczym bomba emocjonalna, która czytana
zbyt szybko, mogła wybuchnąć przed czasem. Dlatego musiałam
dawkować sobie tę powieść, czasami czytałam po kilkadziesiąt
stron, innym razem było to prawie dwieście, w zależności od tego,
co działo się na jej kartach. Niektóre fragmenty sprawiały mi tak
wielki smutek i ból, że odkładałam książkę na dłuższy czas,
czasami jednak czytałam dalej, nie mogąc przestać, nie chcąc
porzucać bohatera, kiedy wszyscy inni już go opuścili.
Jednym z najważniejszych wątków, który przewija się przez całą powieść, jest przyjaźń i to nie byle jaka. Przyjaźń, która przetrwała dziesięciolecia, mężnie znosiła przeciwności losu, nieraz wychodziła z poważnych kryzysów, miała swoje dobre i złe chwile. Taka przyjaźń, o której skrycie marzy każdy człowiek, a którą bardzo rzadko się spotyka. Obraz przyjaźni zaprezentowany przez Hanyę Yanagiharę w Małym życiu jest według mnie jeszcze piękniejszy niż miłość, a nawet więzi rodzinne. Czwórka przyjaciół, mała grupka, której członkowie wybrali siebie nawzajem. Nie są ze sobą spokrewnieni, a mimo to łączy ich miłość, którą postanowili dobrowolnie siebie obdarzyć. Dokonali wyboru, a tym wyborem była przyjaźń.
Małe
życie jest powieścią, która nieustannie skłania do refleksji.
Podczas jej czytania nachodziły mnie najróżniejsze myśli, kilka
pytań powracało jednak uparcie, nawet po jej zakończeniu. Czy
jednego człowieka może spotkać aż tak wiele złego? Życie Juda
przez pierwsze kilkanaście lat było tragiczne, co rusz spotykały
go kolejne nieszczęścia, nie miał nikogo, kto przejąłby się
jego losem. Był zagubiony, nikt nie pokazał mu, jak wygląda
normalne życie, przez co później pozwolił, aby jego dzieciństwo
wpływało na przyszłość, a przeszłe wydarzenia definiowały to,
jaką jest osobą i jak odbiera siebie samego. Czy możliwe, że
świat jest aż tak okrutny, by łagodnego człowieka o pięknej
duszy i nieprzeciętnej inteligencji złamać na tak wiele różnych
sposobów? Jak długo ludzka istota może cierpieć katusze, zanim w
jej wnętrzu nie pozostanie już nic do odratowania?
Zakończenie
coś we mnie złamało. W taki sposób, że nadal trudno mi się
pozbierać po przeczytaniu tej powieści. Gdzieś w głębi serca
przeczuwałam, co się wydarzy, spodziewałam się tego. Finał tej
książki każdy może odebrać inaczej w zależności od tego, jakie
ma zdanie na poruszony w nim temat. Choć jestem osobą, która
uznaję ten czyn za formę poddania się, słabości, to jednak nie
mogę być zła na Jude'a. Nie mam wobec niego żalu, odczuwam
za to przeogromny smutek. Nie wiem, czy jeszcze kiedyś zdecyduję
się na ponowną lekturę Małego życia. Jestem jednak przekonana,
że ta powieść już zawsze pozostanie ze mną.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję księgarni internetowej platon24.pl
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz