Tristia to kraj przeżarty korupcją i
intrygami. Idealistyczny Król Paelis drogo zapłacił za
swoje śmiałe poczynania, które nie spodobały się samolubnym i
zapatrzonym w siebie książętom pragnącym za wszelką cenę
zachować jak największą władzę. Głowa władcy została
zatknięta na żerdź, a Wielkie Płaszcze – wędrowni
królewscy trybuni, który utrzymywali w Tristii pokój
zostali napiętnowani jako zdrajcy. Zanim jednak Król wydał
ostatnie tchnienie, wyznaczył swoim wiernym trybunom szczególne
zadania. Falcio val Mond, Pierwszy Kantor Wielkich
Płaszczy razem z pomocą innych trybunów Kesta i Brastiego wypełnił
ostatnie powierzone mu przez Króla zadanie: odnalazł jego czaroity.
Tak właściwie to odnalazł jeden z nich i w dodatku okazał się on
czymś, a dokładniej kimś innym niż przypuszczał. Falcio nigdy
nie miał łatwo, ale teraz musi zrobić wszystko, co w jego mocy, by
ochronić czaroit przed wszystkimi, którzy chcieliby się
go pozbyć.
Cień rycerza to drugi tom serii Wielkie Płaszcze.
W zeszłym roku miałam okazję zapoznać się z Ostrzem zdrajcy,
które mnie zachwyciło i oczarowało. Miałam jednak wrażenie, że
jest to dopiero początek tej historii i wszytko jeszcze przed nami.
Lektura Cienia rycerza tylko utwierdziła mnie w tym przekonaniu.
Dopiero po przeczytaniu tego tomu widać, że ta seria jest o wiele
bardziej rozbudowana, niż można by na początku przypuszczać.
Zalicza się ją do gatunku fantasy, chociaż w tym tomie pojawia się
również delikatny wątek kryminalny. Autor wykreował całkiem nowy
świat, stylizowany po części na średniowiecze. Może nie ma w nim
za dużo magii, ale nie uważam tego za jakiś wielki minus, choć
wręcz uwielbiam, gdy w książkach fantasy pojawia się ciekawy
system magiczny. W serii Wielki Płaszcze mamy za to bardzo emocjonujące i świetnie napisane
sceny walki, co również zawsze bardzo sobie cenię.
Cień
rycerza jest o wiele dłuższy niż Ostrze zdrajcy, gdyż liczy sobie
ponad sześćset stron. Kiedy książka wpadła w moje ręce, byłam
nieco zaskoczona jej długością, ale nie mniejsza była moja
radość, gdyż niesamowicie stęskniłam się za tym światem i
bohaterami, więc długie godziny spędzone w ich towarzystwie
zapowiadały się obiecująco. Książka jest dłuższa, ale dzieje
się również o wiele więcej niż w pierwszym tomie. Bohaterowie
cały czas są w ruchu i dosłownie nie mają chwili wytchnienia. A
to rzucają się w wir walki, a to zostają wciągnięci w kolejny spisek
i do tego muszą jeszcze stawić czoła legendarnym zabójcom. Nie jest już
tak jak w pierwszym tomie, kiedy wiedzieliśmy, że nic złego nie
może się stać bohaterom, w Cieniu rycerza
nieustannie są w niebezpieczeństwie i praktycznie w każdej chwili
mogą stracić życie. Ten tom jest również o wiele brutalniejszy
niż poprzedni, w którym niby też mieliśmy przemoc, ale nie było
jej aż tyle i nie była aż tak dosadnie
opisana.
Falcio val Mond nadal gra główne
skrzypce w tej historii, choć sam nadal nie dopuszcza do siebie
myśli, że jest kimś wyjątkowym. To niesamowicie prawy, honorowy i
sprawiedliwy człowiek, który wierzy w swoje przekonania i robi
wszystko, aby żyć z nimi w zgodzie. Życie jednak nigdy nie było i
wciąż nie jest dla niego łaskawe. Różne okoliczności zmuszają
go czasami do postąpienia wbrew sobie i kiedy to następuje,
czytelnik wraz z nim odczuwa niesamowity smutek i ból z tego powodu.
Towarzyszą mu oczywiście Kest i Brastii, którzy w
tym tomie grają większą rolę niż w Ostrzu zdrajcy. Oni również
mają swoje własne problemy, z którymi muszą się mierzyć. Do tej
trójki dołączają w tym tomie dwie kobiety. Jedną z nich
jest Valiana, którą mieliśmy już okazję poznać w Ostrzu zdrajcy. W
Cieniu rycerza przechodzi ona całkowitą przemianę, a obserwowanie
tego, jak stawia kolejne kroki w nowej roli, było moim zdaniem inspirujące. Z
zagubionej dziewczyny, której cały świat legł w gruzach, zmienia
się w młodą kobietę, która jest w stanie oddać życie za swoje
przekonania. Drugą ważną bohaterką, która pojawia się w tej
książce jest Darriana – świetnie wytrenowana, ale
bardzo tajemnicza wojowniczka, która skrywa pewną tajemnicę.
Cień
rycerza to świetna kontynuacja bardzo dobrego Ostrza zdrajcy i
kolejny niesamowity tom w serii Wielkie
Płaszcze. Sebastien de Castell wykreował grono
niesamowitych bohaterów, których nie da się nie polubić, a także
zawiązał niezwykle interesującą intrygę. Cień rycerza trzyma w
napięciu do samego końca, który jest jeszcze bardziej emocjonujący
niż w Ostrzu zdrajcy. Autorowi udało się mnie zaskoczyć nie raz i
nie dwa, a praktycznie całą książkę czytałam, siedząc na
krawędzi krzesła. Na wydanie Cienia rycerza czekaliśmy prawie rok,
dlatego mam nadzieję, że Krew świętego i Tron tytana, czyli dwa
kolejne tomy ukażą się o wiele wcześniej, bo już nie mogę się
ich doczekać. Gorąco polecam tę książkę oraz serię osobom,
którym niestraszne są walki na miecze i rapiery, spiski i
dworskie intrygi.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz