Prawda może mieć różne oblicza

Kemri jest Księciem Imperium. Został zabrany rodzicom niedługo po urodzeniu, by przejść szereg ulepszeń czyniących go nadludzko silnym i sprawnym, a także w pewnym sensie nieśmiertelnym. Jeśli Książę w momencie śmieci wykaże się odwagą bądź będzie niezwykle ważną osobą, może zostać  przywrócony do życia. Nie traci przy tym swoich wspomnień, po prostu ma wrażenie, że wybudził się z bardzo długiego snu. Kermri umarł trzy razy i trzy razy się odrodził. Na kartach książki poznajemy historię jego trzech śmierci i życia pomiędzy nimi.

Garth Nix jest australijskim pisarzem, znanym w Polsce z trylogii o Starym Królestwie, która ponad rok temu powróciła na rynek w nowej szacie graficznej. Nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z tą trylogią, jednak nie przeszkodziło mi to w sięgnięciu po nową książkę tego autora, której akcja rozgrywa się w przestrzeni kosmicznej, wypełnionej Książętami i Księżniczkami rywalizującymi o tron Imperatora. 

Kemri jest głównym bohaterem powieści, ale i jej narratorem. Akcja rozpoczyna się w momencie jego mianowania na Księcia, kiedy chłopak przekonuje się, że jego życie nie będzie tak kolorowe, jak przypuszczał. Dzięki pierwszoosobowej narracji mamy pełny wgląd w myśli bohatera, który nie może niczego przed nami ukryć. Od początku daje o sobie znać jego arogancja i lekkomyślność, która gdyby nie Haddad mistrz skrytobójców mający za zadanie czuwać nad nim sprowadziłaby na niego śmierć. Kemri zachowuje się jak rozpieszczone dziecko, jest przekonany, że wszystko mu się należy i nie musi robić kompletnie nic. Już po krótkiej chwili spędzonej w jego towarzystwie można się domyślić, że na kartach książki przejdzie przemianę, coś się wydarzy, a on diametralnie się zmieni. Tak się oczywiście stało, ale nie zmieniło faktu, że nadal go nie lubię. Nie przypadł mi do gustu na samym początku i tak zostało już do samego końca.

Książka liczy sobie około trzystu sześćdziesiąt stron i nie jest żadnym wstępem do trylogii, czy serii. Czytało mi się ją naprawdę szybko, pomimo że przez małą czcionkę i trochę mniejszy niż uniwersalny format książki strony przewracałam stosunkowo wolno. Fabuła toczy się swoim tempie, nie mogę jednak napisać, że jest ono szybkie, a co za tym idzie wciągające. Od dawna nie miałam również problemu z wbiciem się w jakąś historię, jednak tak stało się w przypadku Zagubionych książąt. Przez pierwsze sto stron dryfowałam tylko po powierzchni tej historii, nie mogąc zajrzeć głębiej. Później nie było wcale lepiej, ponieważ książkę tej objętości czytam zazwyczaj w kilka godzin, a lektura Zagubionych książąt rozciągnęła się w moim przypadku na kilka dni, ponieważ po jej odłożeniu wcale nie odczuwałam, że chcę jak najszybciej wrócić do czytania. Gdy już zbliżałam się do końca, cały czas nie mogłam przestać się zastanawiać, jak autor wyrobi się z zakończeniem, skoro z każdą kolejną stroną akcja wcale nie szła do przodu. W rezultacie mam wrażenie, że wszystko potoczyło się za szybko, jakby autor miał wyznaczoną liczbę stron, w jakiej musi się zmieścić i upchnął zakończenie, które nie było ani zaskakujące, ani szczególnie ciekawe. O wiele wcześniej przewidziałam, co się stanie, jednak mimo to miałam wrażenie, że Garth Nix zrobi coś spektakularnego i wszystko potoczy się inaczej, niż się tego spodziewałam. Niestety tak się nie stało i bardzo tego żałuję.

Język autora według mnie ratuje tę powieść i pozwala jej się jakoś utrzymać na powierzchni, ponieważ bez niego niechybnie poszłaby na dno. Garth Nix posługuje się lekkim i przyjemnym piórem, które nie zanika pomimo słownictwa charakterystycznego dla tego typu powieści, z którego oczywiście korzysta. W Zagubionych książętach pojawiają się stworzone na potrzeby książki nazwy i określenia, jednak nie mamy wyjaśnienie, a raczej sprecyzowane, co tak naprawdę oznaczają, dlatego sami musimy się tego domyślić.

Zagubieni książęta to nieszczególnie wciągająca space opera, która nie wywarła na mnie większego wrażenie. Jest to jedna z wielu książek, która nie wyróżnia się niczym szczególnym. Nie znajdziecie tu wartkiej akcji, czy niespodziewanych i zapierających dech w piersi zwrotów akcji. Potraktowałabym tę powieść bardziej jako zapychacz czasu, jeśli już niesamowicie doskwiera Wam nuda, ale nie oczekujcie od niej zbyt wiele, ponieważ bardzo się zawiedziecie. 

  
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Literackie

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Zatracona w słowach © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka