Dzięki miłości wszystko jest możliwe


Bryce Quinlan jest w połowie człowiekiem, a w połowie Fae i kocha swoje życie. Za dnia pracuje u handlarki antyków, sprzedając magiczne i nie do końca legalne artefakty. Noce spędza na imprezach z przyjaciółmi, nie odmawiając sobie przyjemności, jakie Lunathion ma do zaoferowania. Wszystko zmienia się pewnej nocy, gdy brutalne morderstwo wstrząsa miastem, a Bryce traci jedną z najbliższych jej osób. Po dwóch latach pełnych bólu i samotności, kiedy winny znajduje się za kratami, zbrodnie nieoczekiwanie zaczynają się na nowo. Bryce trafia w sam środek śledztwa mającego na celu znaleźć prawdziwego mordercę i nie zawaha się przed niczym, by pomścić swoich przyjaciół.

Sarah J. Maas to autorka, która już od wielu lat cieszy się niesłabnącą popularnością, a na każdą kolejną jej książkę czekają z utęsknieniem czytelnicy na całym świecie. Miałam już okazję zapoznać się z jej twórczością, a nawet przeczytałam większość jej książek, choć jeszcze nie wszystkie. Nie będę ukrywać, że na początku sama wpadłam w zachwyt nad jej twórczością, jednak z biegiem lat i kolejnymi książkami mój stosunek do niej zaczął się zmieniać. Jej nowa książka ze względu na swoją objętość została wydana w naszym kraju w dwóch tomach, nie będę jednak w tej recenzji uwypuklać podziału na części, ponieważ nie miałam długich przerw w ich czytaniu i traktuję je jako jedną historię.

Dom ziemi i krwi to pierwszy tom całkiem nowej serii autorki, która według zapowiedzi miała być w przeciwieństwie do dwóch poprzednich skierowana głównie do dorosłego czytelnika. Tu pojawia się mój pierwszy zarzut, ponieważ ta książka nie różni się w takim stopniu od poprzednich, żeby można tu było mówić o literaturze dla dorosłych. Bryce nie jest wcale dużo starsza od bohaterek poprzednich serii, na początku książki ma 23 lata, później 25, a szczerze, to moim zdaniem zachowuje się o wiele bardziej niedojrzale niż Feyre czy Aelin. Autorka zdecydowanie korzysta częściej z przekleństw, co jednak według mnie również nie sprawia, że tę książkę można określić dorosłym debiutem Maas. Uważam nawet, że serię Dwór cierni i róż ze względu na niektóre sceny można już bardziej zaliczyć do literatury dla dorosłych niż Księżycowe Miasto.

Największy zarzut, jaki mam wobec nowej serii Sarah J. Maas to bohaterowie. Mam wrażenie, że autorka ma pomysł na świat, zmienia otoczenie i fabułę, ale bohaterowie zawsze pozostają Ci sami, inny mają tylko wygląd i imiona. Kiedy sięgnęłam po serię Dwór cierni i róż dostrzegłam wiele podobieństw w charakterach bohaterów do Szklanego tronu. Nie przeszkadzało mi to jednak za bardzo, bo była to dopiero druga seria autorki, a bohaterów Szklanego tronu darzyłam sympatią. W tej książce jednak strasznie mnie już to raziło. Uważam, że autorka ma bardzo ograniczony zasób, jeśli chodzi o kreację bohaterów, ich osobowości i po prostu nie potrafi wymyślić nic innego, korzysta ze sprawdzonych przez siebie schematów, wprowadzając jedynie minimalne zmiany. W świecie Sarah J. Maas nie ma także osób/istot brzydkich czy niedoskonałych, wszyscy są piękni, cudowni, przystojni, idealni, a autorka na siłę to uwypukla, co według mnie jest już lekką przesadą.

Bryce jest bohaterką, do której niestety nie zapałałam wielką sympatią. Na początku książki mamy do czynienia z jej imprezową stroną, dziewczyna pije, bierze narkotyki, uprawia seks z nieznajomymi. Po morderstwie, czyli po dwóch latach, które mijają widać, że Bryce się zmieniła, szkoda tylko, że jeśli chodzi o te najważniejsze cechy, pozostała taka sama. Doskwiera jej samotność, choć częściowo jest ona jej własną zasługą, ponieważ oczywiście nikt jej nie rozumie, nie potrafi pojąć jej straty, nie wie, co ona czuje i tym podobne. Na końcu książki bohaterka trochę się rehabilituje, ale nadal nie jestem jej wielką fanką. Drugim głównym bohaterem tej książki jest Hunt Athalar, czyli okryty złą sławą upadły anioł pracujący jako zabójca. Hunt jest no cóż, taki jak wszyscy poprzedni główni bohaterowie Maas, czyli niezwykle przystojny, ponadprzeciętnie potężny i oczywiście pokrzywdzony przez los. Nie jest też tajemnicą, że rozwinie romantyczną relację z Bryce, bo choć nie poznali się w szczególnie sprzyjających okolicznościach i nie zapałali do siebie sympatią, to z czasem ich stosunek do siebie nawzajem zaczął się zmieniać, a oni zrozumieli, że w gruncie rzeczy idealnie do siebie pasują.

Fabuła wciąga, choć może nie od pierwszych stron. Początek jest dość monotonny, do momentu aż dochodzimy do sceny morderstwa. Wtedy tempo akcji gwałtownie przyspiesza, ale niestety tylko na kilka stron, gdyż potem równie gwałtownie zwalnia. Następnie mamy do czynienia z dość dużym przeskokiem w czasie, przenosimy się prawie dwa lata do przodu, chociaż w dalszej części książki często wracamy do tego, co się wydarzyło przez ten czas i jak Bryce radziła sobie ze stratą przyjaciół. Podoba mi się, że w końcu Sarah J. Maas wybrała jakiś inny temat na główny wątek, czyli w tym przypadku polowanie na mordercę, a nie walkę o wolność, o swoje królestwo czy coś podobnego. Jednak chociaż autorka zdecydowała się na nowe rozwiązania fabularne, to jednocześnie nie obyło się bez jej ulubionych, dobrze znanych schematów, najczęściej dotyczących naszych głównych bohaterów. Na tym polu wszystkie moje przypuszczenia się potwierdziły, muszę jednak przyznać, że zostałam mile zaskoczona, jeżeli chodzi o wynik śledztwa, bo do samego końca nie byłam pewna tożsamości mordercy.

Jeżeli chodzi o kreację świata przedstawionego, to pojawia się tutaj coś nowego. W przypadku dwóch poprzednich serii mieliśmy do czynienia z całkowicie fantastycznymi światami. Dom ziemi i krwi oferuje coś innego, bo świat, choć pozostaje fantastyczny, to jednak znalazło się w nim również miejsce na technologię. Spodobała mi się także większa różnorodność istot, które spotykamy. Oprócz dobrze już znanych Fae pojawiają się wilkołaki, anioły, nimfy, wampiry, żywiołaki i wiele innych. Autorka stworzyła planetę, którą nazwała Midgard, jednak ograniczyła akcję książki tylko do jednego miejsca, czyli Lunathionu, tytułowego Księżycowego Miasta. Nie przeszkadza mi to, jednak żałuję, że Sarah J. Maas nie rozwinęła przez to bardziej tego świata, nie dała nam zbyt wielu informacji o tym, jak on funkcjonuje, często rzucała jakimiś nazwami i dawała tylko zdanie wyjaśnienia, niby cały czas toczą się gdzieś jakieś wojny, ale nie wiemy o nich zbyt wiele. Przez to wszystko podczas czytania tej książki miałam wrażenie, że tylko ślizgam się po powierzchni tego świata i wcale go nie zgłębiam.

Dom ziemi i krwi to książka, wobec której mam mieszane uczucia. Czy jestem zawiedziona? Tak i nie. Spodziewałam się czegoś kompletnie innego, miałam nadzieję na nową, dorosłą Maas, dostałam jednak dobrze już znaną autorkę, która trochę za bardzo dała się ponieść i postawiła na ilość, a nie na jakość. Uważam, że ta historia miała potencjał, który jednak nie został całkowicie wykorzystany. Uważam, że ta książka jest gorsza od poprzednich tej autorki, a na pewno jest słabiej napisana. Jeżeli nie mieliście wcześniej styczności z twórczością Sarah J. Maas, to w zależności od tego, co lubicie w tego typu literaturze, może ona wam bardziej przypaść do gustu. Nie mówię jednak, że fanom autorki ta książka się nie spodoba, bo oczywiście mogą nią być zachwyceni i wiem, że bardzo dużo osób zakochało się w tej historii. Ostatnio miałam jednak okazję przeczytać kilka o wiele lepszych pozycji, na których tle Dom ziemi i krwi niestety się nie wyróżnia. Lektura tej książki umiliła mi czas, czasami mnie zdenerwowała, czasami rozśmieszyła, nie obyło się też bez przewracania oczami, ale w gruncie rzeczy nie mogę jednak powiedzieć, że męczyłam się podczas jej czytania. Nie jest to tak dobra Sarah J. Maas, jak w Dworze cierni i róż, czy Szklanym tronie, ale nie tracę nadziei, że w kolejnych tomach tej serii autorka się zrehabilituje i czymś mnie zachwyci. Ostatnie strony książki dają nam wskazówkę, jaki wątek może zostać rozwinięty w kolejnej części i szczerze, to jestem bardzo ciekawa, jak to się dalej potoczy, dlatego na pewno będę wypatrywać informacji o kontynuacji tej serii.


Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Uroboros 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Zatracona w słowach © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka