Najkrótszy miesiąc roku dobiegł właśnie końca, więc pora trochę o nim opowiedzieć. Od dłuższego czasu planowałam zmianę formy podsumowań, żeby były ciekawsze i bogatsze pod względem wizualnym i w końcu mi się udało, rezultaty widzicie poniżej. Nie są to wszystkie kategorie, jakie mam zamiar wprowadzić w podsumowaniach, ale w lutym ograniczyłam się do trzech.
Zacznijmy od trzech najlepszych książek, które przeczytałam w lutym. Nie są to wszystkie książki, bo przeczytałam ich ponad dziesięć, ale postanowiłam nie wymieniać wszystkich, a skupić się na trzech najlepszych. Na pierwszym miejscu oczywiście genialna i wykraczające poza wszelką skalę Queen of Shadows, czyli czwarty tom serii Szklany tron. To było tak niesamowite, tak cudowne, że nie ma słów, które wyraziłyby moje uwielbianie dla tej książki. Powiem Wam tylko, że naprawdę jest na co czekać! Kolejną książką jest Król Kruków, który był dla mnie wielkim zaskoczeniem, ponieważ niesamowicie mi się spodobał i już nie mogę się doczekać sięgnięcia po kolejne tomy. Na trzecim, ale niemniej zaszczytnym miejscu znalazła się cudowna Porwana pieśniarka, książka pełna trolli, magii, o niesamowitym baśniowym klimacie, który mnie oczarował.
W tym miesiącu udało mi się zdobyć pierwszą księgę Malowanego człowieka, która powoli znika z księgarnianych półek i tak bardzo mi się spodobała, że od razu po jej skończeniu przeczytałam trzy kolejne tomy w formie elektronicznej. Po czwartej mój zapał trochę osłabł, ferie dobiegały już końca i nie chciałam skończyć wszystkich wydanych do tej pory tomów Cyklu Demonicznego zbyt szybko, bo na ostatni trzeba jeszcze trochę poczekać, więc na razie zrobiłam sobie przerwę, ale na pewno po egzaminach, albo dopiero w wakacje doczytam kolejne części. Na razie w Polsce zostały wydane cztery tomy podzielone na dwie księgi i dwa pierwsze były naprawdę bardzo dobre, choć pierwszy podobał mi się bardziej. Peter Brett oczarował mnie wykreowanym przez siebie światem, pełnym demonów i runów, w który z łatwością się wciągnęłam i którego nie chciałam opuścić.
W lutym oglądałam na bieżąco tylko trzy seriale, z których dwa uwielbiam, natomiast trzecim jestem załamana. Można się domyślić, że chodzi mi tu o długo wyczekiwane przez wszystkich, w tym przeze mnie Shadowhunters. Strasznie się zawiodła, a wręcz załamałam, bo serial naprawdę jest porażką na całej linii i czuję, że oglądam go już tylko dla Aleca, Magnusa i Simona. Kroniki Shannary dobiegają już końca, a przede mną ostatni odcinek pierwszego sezonu. Uwielbiam ten serial, z odcinka na odcinek robi się coraz lepszy i już nie mogę doczekać się finału, chociaż wielka szkoda, że pierwszy sezon ma tylko dziesięć odcinków, bo na kolejne na pewno przyjdzie trochę poczekać. Ostatnim serialem jest The 100, a właściwie trzeci sezon, który łamie mi serce, skleja je i znowu łamie. Z niecierpliwością czekam na każdy kolejny odcinek, ponieważ tyle się dzieje, a oczywiście akcja zawsze urywa się w najlepszym momencie.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz