Niczym aksamit

Anglia, schyłek XIX wieku. W uporządkowane i ułożone życie Nancy Astley córki sprzedawcy ostryg z małej mieściny niespodziewanie wkracza ekscentryczna i przebojowa Kitty Butler gwiazda wodewilu. Między dziewczynami nawiązuje się nić porozumienia, która z czasem przeradza się w przyjaźń. W pogoni za lepszą przyszłością i marzeniami Nancy po namowach ze strony przyjaciółki wyrusza razem z nią na podbój Londynu, gdzie wkrótce sama staje na scenie...

Po zaskakującym i wciągającym Za ścianą postanowiłam, że w miarę możliwości zapoznam się z innymi książkami Pani Waters. Kiedy nadarzyła się okazja sięgnięcia po wznowienie jej debiutanckiej powieści pod tytułem Muskając aksamit, nie wahałam się długo i byłam z tego powodu bardzo szczęśliwa. Niestety, nawet teraz, gdy mniej więcej już sobie wszystko uporządkowałam, moje odczucia odnośnie do tej powieści są nadal dość mieszane.

Powieść dzieli się na trzy części, które bardzo się od siebie różnią. W pierwszej poznajemy Nan, jej rodzinę i warunki, w jakich żyje. Jako córka sprzedawcy ostryg jest przyzwyczajona do ciągłej pracy i poświęceń. Żyje skromnie, jednak nie skarży się na swoją sytuację, a wręcz jest wdzięczna za nieliczne chwile wolności, podczas których zazwyczaj wybiera się z siostrą do teatru. Podczas jednego z takich wypadów trafia na występ Kitty Butler, która w niezrozumiały dla Nancy sposób zaczyna ją intrygować. Dziewczyna jeszcze nie wie, jak bardzo młoda gwiazda wpłynie na jej życie. Ta część powieści wypada bardzo obiecująco, czytelnik wdraża się w fabułę, otoczony senną aurą nadmorskiej miejscowości, która z czasem ustępuje przed gwarem i szumem londyńskich ulic. Wszystkie wydarzenia w tej części książki opisane są bardzo spokojnie, wszystko dopiero nabiera tempa, prowadząc nas do dość dramatycznego zwrotu wydarzeń, który zamyka tę część powieści.

Chciałabym móc napisać, że dalej było tylko lepiej, a Muskając aksamit dorównuje Za ścianą, ale niestety nie mogę. W drugiej części książki fabuła przybiera dość nieoczekiwany kierunek. Autorka skupiła się w niej na opisaniu realiów wiktoriańskiego Londynu oraz o trudnej sytuacji kobiet zarówno materialnej, jak i obyczajowej. Przez tę część przewijają się również rozwleczone i męczące opisy wewnętrznych przeżyć i fizycznych doznań, które niestety zachęcały do dalszego czytania. Ostatnia część jest zdecydowanie najgorsza z wszystkich trzech. Mam wrażenie, że książka została napisana tak, a nie inaczej, aby zaszokować i zwrócić na siebie większą uwagę. Nie jest to jednak powieść dla każdego, co trzeba mieć na uwadze, sięgając po nią. Wymaga ona od czytelnika pewnej wrażliwości i tolerancji oraz otwartości na przedstawione w niej wydarzenia i emocjonalny bałagan głównej bohaterki.

W Muskając aksamit, co jest zdecydowanie największym plusem tej powieści, na szczęście nie zabrakło pięknego i wyrafinowanego stylu Sarah Waters, którym oczarowała mnie podczas lektury Za ścianą. Autorka posługuje się lekkim piórem, kreśląc niesamowicie realistyczne i plastyczne opisy, które sprawiają, że czytelnik jest w stanie zobaczyć oczami wyobraźni wszystkie rozgrywające się wydarzenia. Sarah Waters w przeciwieństwie do wielu innych autorów zwraca szczególną uwagę na szczegóły i detale, które dodają jej powieściom autentyczności i głębi.

Muskając aksamit to książka o tolerancji, poszanowaniu odmiennych poglądów i zachowań oraz o poszukiwaniu samego siebie. Muszę przyznać, że trochę zawiodłam się na tej powieści, ale trzeba mieć na uwadze, że jest to debiut autorki i ja potraktowałabym go raczej jako wstęp do jej twórczości, niezbyt udany, ale do przebrnięcia. Mimo wszystko nadal bardzo chętnie tak jak zakładałam, sięgnę po inne książki tej autorki, które mam nadzieje okażą się lepsze od Muskając aksamit.

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Zatracona w słowach © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka