Po wschodniej stronie muru Tytan

W wyniku katastrofy biologicznej i rozprzestrzenieniu się wirusa tereny na wschód od rzeki Missisipi zostały porzucone. Wzniesiono wielki mur, który oddziela zachodnią część Stanów Zjednoczonych od skażonych terenów pełnych zainfekowanych i zmutowanych genetycznie ludzi i zwierząt. Przekraczanie granicy jest surowo zabronione, a za złamanie zakazu grozi natychmiastowa egzekucja.

Delaney Park McEvoy mieszka w bezpiecznej strefie, w pobliżu muru Tytan. Ma jedynie ojca, gdyż jej mama zmarła na raka, kiedy Lane była jeszcze małą dziewczynką. Często zostaje jednak sama, gdyż jej ojciec dużo czasu spędza w podróżach służbowych. Podczas jednej z klasowych imprez Lane zostaje zabrana przez służby sanitarne, pod pozorem zarażenie. Okazuje się, że ojciec dziewczyny jest szmuglerem – zajmuje się przemytem dzieł sztuki ze wschodniej strony kraju. Lane, aby uratować ojca od śmierci, musi udać się na drugą stronę muru, aby go odnaleźć i pomóc wykonać zlecenie, od którego zależy jego życie.

Nieludzie zwrócili moją uwagę piękną okładką, a także interesującym opisem i pozytywnymi recenzjami, które posypały się po premierze książki ponad rok temu, a że jestem wielką fanką wszelkich historii postapokaliptycznych nie mogłam sobie odmówić lektury powieści Kat Falls.

Fabuła książki jest wartka i dynamiczna. Praktycznie cały czas gna do przodu, a bohaterowie oprócz krótkich chwil wytchnienia zmierzają prosto do celu. Najbardziej zachwycił mnie jednak świat wykreowany przez autorkę. Połączenie genów zwierząt z ludźmi i stworzenie w ten sposób dzikich mutantów było naprawdę świetnym pomysłem. Nie można powiedzieć, że nie jest to, choć po części schematyczna książka, ponieważ fabuła opiera się na takim schemacie, jednak Kat Falls udało się tak przedstawić wszystkie wydarzenia, że podczas czytania nie zastanawiamy się nad tym i po prostu płyniemy z prądem.

Uwielbiam powieści, w których bohaterowie nie przebywają w jednym miejscu, a cały czas się przemieszczają i podróżują. Zdarzają się jednak książki, w których skakanie z miejsca na miejsce nie wnosi nic do fabuły ani nie zmienia zachowania bohaterów. Na szczęście nic takiego nie ma miejsca w Nieludziach. Kolejne niebezpieczeństwa popychają całą akcję naprzód i powoli zaczynają dokonywać zmian w głównych bohaterach. Największą przemianę przechodzi, jak można się domyślić Lane, ale nie ma się co dziwić, bo kto nie przeszedłby wewnętrznej przemiany po rzuceniu na głęboką wodę, gdzie został zmuszony do ucieczki przed istotami takimi jak nietoperz posiadający geny piranii.

Niesamowicie irytują mnie trójkąty miłosne w tego typu książkach, które są już po prostu nudne i tylko wkurzają czytelnika. Oczywiście Kat Falls nie mogła sobie odmówić wplecenia w całą fabułę takiego trójkąta. Oczywiście główna bohaterka nigdy nie była zakochana, ale nagle zaczyna pałać uczuciem nie do jednego, a do dwóch chłopaków, którzy są w dodatku zabójczo przystojni. Everson jest strażnikiem, natomiast Rafe myśliwym polującym na mutanty, żyjącym po wschodniej stronie muru. Osobiście bardziej polubiłam Rafe'a, gdyż Everson był jak na mój gust zbyt sztywny. Na całe szczęście tego trójkąta nie ma książce tak dużo, jak można przypuszczać, bo Lane nie miała zbyt wiele czasu na myślenie, co tak naprawdę czuje, gdyż zwyczajnie w książce ciągle coś się działo.

Nieludzie pomimo kilku wad bardzo mi się podobali, więc na pewno sięgnę po kolejny tom. Powieść Kat Falls to ciekawa, pełna wartkiej akcji historia, którą czyta się bardzo szybko, chociaż momentami jest bardzo przewidywalna. Mam jednak nadzieję, że autorka wykorzysta potencjał, którym dysponuje i kolejny tom okaże się jeszcze lepszy niż pierwszy. Jeśli lubicie klimaty postapokaliptyczne i nie przeszkadza Wam łagodniejsza ich wersja, to śmiało sięgajcie po Nieludzi, a nie powinniście być zawiedzeni.

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję księgarni internetowej platon24.pl.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Zatracona w słowach © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka