Może nie ma prostych słów, które potrafiłyby opisać geniusz, nie umniejszając mu przy tym. Nie istnieje sposób, dzięki któremu mogłabym złożyć pojedyncze słowa, w sensowne zdania opisujące moje uczucia po lekturze „Maybe someday”. To właśnie jedna z tych
historii, po przeczytaniu, których leżysz na łóżku, bezmyślnie wpatrując się w
sufit, myśląc o tym, co dalej ze sobą począć.
Może kiedyś nadejdzie dzień, gdy znajdę odpowiednie słowa, by móc opisać tę
książkę. Książkę, której nie odłożyłam, ani na chwilę. Książkę, która odebrała
mi kawałek mnie, w zamian ofiarując znacznie więcej.
Może kiedyś będę w stanie opowiedzieć Ci, co ze mną zrobiła. Jak historia Sydney i Ridge'a wpłynęła na moją osobę, jak w ciągu kilku godzin, pozbawiła mnie złudnego poczucia spokoju, gdy patrzyłam na rodzące się uczucie dwojga ludzi. Ona pisała genialne teksty, gdy on pięknie grał na gitarze. Muzyka ich połączyła, a życie dzieliło. Rozdarci pomiędzy „może kiedyś”, a „właśnie teraz”, gdy rozum i serce nie chciały dojść do porozumienia.
Może kiedyś pozbieram się na tyle, by pokazać Ci, co
zrobiła z moim sercem, jak najpierw je złamała, roztrzaskała, by mogło sklejać
się kawałek po kawałku. Jak wywoływała śmiech i słone łzy, które odbierały mi
ostrość widzenia. Jak miałam ochotę trzaskać drzwiami, wyjść i iść prosto przed
siebie, jak bliska byłam rzucenia nią o ścianę.
Może kiedyś znajdę odwagę, by podzielić się z Tobą tym, co
czuję. Jak słowa i muzyka trafiły prosto do mojego serca, jak zagłuszyły
wszystko inne i pozwoliły wsłuchać się w jego bicie. Jak pierwszy raz byłam w
stanie wyciszyć się całkowicie, skupić na oddechu, który nieustannie
przyspieszał i zwalniał.
Może kiedyś otrząsnę się na tyle by wyjść z tym do ludzi,
by powiedzieć im, co znaczą dla mnie te dwa słowa. Może kiedyś. Nadzieja i
zwątpienie. Może kiedyś stracę pamięć i na nowo zakocham się w tej historii, a póki,
co będę do niej wracać i zachwycać się na nowo, ciągle i nieustannie.
Może kiedyś nigdy nie nadejdzie, a może stanie się to
właśnie teraz.
Maybe someday. Może kiedyś.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz