Na pewno znacie to uczucie, gdy po przeczytaniu
genialnej książki chcecie jak najszybciej sięgnąć po jej
kontynuację. W takiej sytuacji znalazłam się po przeczytaniu Czasu
Żniw. Z jednej strony chciałam jak najszybciej sięgnąć po
Zakon Mimów, jednocześnie odkładałam ten moment, bo
wiedziałam, że na trzecią część serii będzie trzeba czekać
kolejny rok. Pragnienie poznania dalszych losów Paige wzięła
jednak górę i z wielkim zapałem zabrałam się za drugi tom.
Akcja Zakonu Mimów rozpoczyna się w
momencie zakończenia pierwszego tomu. Nie mamy żadnych przerw, ani
przypomnień, po prostu wracamy do momentu, w którym autorka
postanowiła zakończyć Czas Żniw. Odnosimy wrażenie, że
czytamy jedną i tę samą książkę. Nie będę się rozpisywać o
fabule, ponieważ nie chcę nikomu spoilerować, Ci co czytali
wiedzą, gdzie znajdą się w chwili rozpoczęcia lektury.
Już na samym początku Samantha Shannon rzuca nas w
wir akcji. Nie jesteśmy tym jednak przytłoczeni, taka po prostu
jest kolej rzeczy. Akcja całej powieści rozgrywa się w Londynie,
poruszamy się po większej powierzchni, przemierzamy miasto, pełne
niebezpieczeństw, gangów i strażników, w którym nikt nie jest
bezpieczny. Pierwszy tom skupiał się głównie na przetrwaniu Paige
w koloni karnej Szeol I. W Zakonie Mimów skupiamy się na polityce,
na relacjach panujących pomiędzy członkami Eterycznego
Stowarzyszenia. Nie jest to jednak w żadnym stopniu nudne. Intrygi,
zdrady napędzają tę książkę, nadają jej tempo, które zwalnia
w odpowiednich momentach, jednak nigdy się nie wlecze.
Bohaterowie stworzeni przez autorkę są
niesamowicie dobrze wykreowani. Każdy z nich ma inny charakter,
każdym kierują inne uczucia. Mamy okazję poznać postacie, które
w pierwszym tomie pojawiły się przelotnie, odkrywamy ich nowe cechy
i uświadamiamy sobie, że bez przerwy nas zaskakują. Najbardziej
intrygującym i pociągającym bohaterem był dla mnie Jaxon Hall.
Zwrócił moją uwagę już w Czasie Żniw, w którym nie pojawiał
się często z wiadomych przyczyn. Jax to postać niesamowicie
wyrazista i tajemnicza. Bezustannie odkrywany kolejne jego cechy,
dlaczego podejmuje takie, a nie inne decyzje.
Cała seria Czasu Żniw jest niesamowicie
oryginalna, ponieważ nie można jej porównać do żadnej innej
książki. Świat, bohaterowie, postacie wszystko jest nowe, wszystko
jest niebezpieczne, interesujące i pociągające. Gdy zaczęłam
Czytać Zakon Mimów nie mogłam się oderwać i skończyłam go w
ciągu jednego dnia. Każda kolejna strona pochłania, sprawia, że
nie możemy się oderwać od lektury, a po jej zakończeniu odczuwamy
niedosyt. Samantha Shannon wie, w którym momencie zakończyć akcję,
aby czytelnik nie mógł myśleć o niczym innym, by nieustannie
wyobrażał sobie dalsze losy bohaterów.
Pierwszy tom pokochała i tak samo jest w przypadku
Zakonu Mimów. Uważam, że seria Czas Żniw jest prawdziwym
mistrzostwem i jeśli nie czytaliście jeszcze pierwszego tomu, to
jak najszybciej to nadróbcie. Nadal nie potrafię wyjść z podziwu
dla autorki, która stworzyła tak skomplikowany, a jednocześnie
spójny i logiczny świat, zaskakujący i wciągający od samego
początku. Teraz trzeba tylko czekać i cieszyć się, że przed nami
jeszcze pięć tomów tej niesamowitej siedmiotomowej serii.
„Słowa mój
wędrowcze... słowa są wszystkim. Słowa dodają skrzydeł nawet
tym zdeptanym, załamanym i pozbawionym całej nadziei...”
Zwiastun książki
Za możliwość zatracenia się w Zakonie Mimów ogromnie dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz