Kto się czubi, ten się lubi („Lato koloru wiśni”)

Emely nie lubi Elyasa. Nie, to mało powiedziane - nienawidzi go. Po incydencie, który miał miejsce prawie siedem lat temu starannie go unika. Do czasu aż jej najlepsza przyjaciółka - Alex, przeprowadza się do Berlina, gdzie studiuje Emely i postanawia zamieszkać ze swoim starszym bratem, którym jest oczywiście Elyas. Nasza główna bohaterka musi się jednak pogodzić, że razem w pakiecie z najlepszą przyjaciółką dostaje również jej brata, który jest niesamowicie zdeterminowany, by zaciągnąć ją do łóżka. Czy Emely ulegnie wpatrzonym w nią turkusowym oczom? Czy determinacja Elyasa wystarczy, by pozbyć się uprzedzeń Emely?

Po Lato koloru wiśni sięgnęłam głównie ze względu na wiele pozytywnych opinii, które pojawiły się od razu po premierze książki. Tytuł i okładka dodatkowo przyciągnęły moją uwagę, a opis tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że to lektura idealna dla mnie.

Książka tak jak głosi okładka to lekka historia miłosna utrzymana w konwencji romansu akademickiego. Emely jednak nie jest słodką i łagodną grzeczną dziewczynką, w jak w wielu innych tego typu powieściach, wręcz przeciwnie sama potrafi o siebie zadbać. Jest niesamowicie sarkastyczna i zabawna, przez co od razu zapałałam do niej sympatią.  Jej niesłabnąca złość na Elyasa mogła z czasem stać się trochę przesadzona, jednak ani to, ani starania autorki nie zmieniły faktu, że razem tworzyli niesamowicie zabawną parę, a Elyas po prostu mnie oczarował. Prawda, że był arogancki, był zarozumiały i może trochę zadufany w sobie, jednak nie mogłam nie ulec jego niesłabnącemu urokowi, który roztaczał wokół siebie.

Humor tej powieści jest absolutnie doskonały. Wszystkie kłótnie, a w szczególności przepychanki słowne Emely i Elyasa, były po prostu genialne. Nie pamiętam, kiedy ostatnio śmiałam się tak dużo przy jakiejś książce. Uśmiech nie znikał mi z twarzy podczas czytania, od którego, krótko mówiąc, nie mogłam się oderwać. Książkę skończyłam w jeden dzień. Prawie pięciuset stronicową książkę przeczytałam zaledwie w jeden dzień i to już musi coś znaczyć.

Nie mogę jednak napisać, że ta powieść była literackim objawieniem, ponieważ nie była. W gruncie rzeczy Lato koloru wiśni nie było zbyt zaskakującą lekturą. Wszystkiego można było się samemu domyślić, główny wątek był niesamowicie banalny, a zakończenie nie było niczym szczególnym. Jednak to nie wydarzenia, a uczucia, które wzbudza w nas ta książka, są najważniejsze. Ponieważ Lato koloru wiśni ma charakterek i to muszę przyznać. Dawno nie spotkałam tak uroczej i zabawnej historii, w którą wciągnęłabym się bez reszty i po przeczytaniu której czułabym autentyczny smutek.

Po skończeniu książki odczuwałam przede wszystkim niedosyt. Miałam wrażenie, że przeczytałam ją za szybko, ale jednocześnie nie umiałabym czytać jej wolniej. Autorka przez prawie pięćset stron snuje historię Emely i Elyasa prowadząc nas ulicami Berlina, dając tyle czystej rozrywki i zabawy, ile tylko można zmieścić w jednej książce.

Za możliwość przeczytania tak cudownej książki dziękuję Pani Marcie i Wydawnictwu Media Rodzina

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Zatracona w słowach © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka