Fantastyka to bez wątpienia mój ulubiony gatunek literacki.
Nigdy jeszcze nie miałam sytuacji, w której chciałabym czytać coś innego niż
książkę fantasy. Czytam inne powieści, jednak one nigdy nie dają mi tak
wielkiej radości, jaką odczuwam przy zagłębianiu się nowe światy, pełne magii i
tajemnic, które tylko czekają na odkrycie wszystkich jego sekretów. Zdarzają się
książki lepsze i gorsze, a chociaż mam zazwyczaj szczęście natrafiać na te
dobre i niesamowite, to Królowa Tearlingu zajęła wśród nich wszystkich szczególne miejsce.
Kelsea dorastała w małej, niepozornej chatce w lesie pod okiem ciepłego i
uśmiechniętego Barty'ego, a także surowej i konsekwentnej Carlin. Jej
matka ukryła ją przed niebezpieczeństwem, jednak nie może już dłużej żyć w
cieniu. Skończyła dziewiętnaście lat, a w Nowym Londynie, czyli stolicy Tearlingu czeka
na nią jej tron i wuj, który go zajął. Kelsea musi upomnieć się o
swoje dziedzictwo, przejąć władzę i pomóc swoim ludziom, którzy desperacko tej
pomocy potrzebują.
Po powrocie do stolicy młoda księżniczka spotyka się jednak ze złem, które od
lat trawi jej królestwo. Popycha ją ono do śmiałego czynu, który umożliwia
Szkarłatnej Królowej – posługującej się czarną magią władczyni Mortmense dokonanie
zemsty. Swój gniew kieruje w stronę Tearlingu, nad którym wisi widmo
zagłady. Czy Kelsea zdoła ocalić swój kraj? Czy uda jej się zmierzyć
z konsekwencjami swojej decyzji, która mogła stać się początkiem końca?
Książka Eriki Johansen jak okazuje się już na samym początku, jest niezwykle
ciekawa pod względem umiejscowienia wydarzeń w czasie. Akcja Królowej Tearlingu rozgrywa
się w przyszłości, jednak ukazana jest w realiach średniowiecza. Po tajemniczej
Przeprawie, która wydarzyła się kilka wieków temu, ludzie utracili wszystkie
osiągnięcia cywilizacji, a także większość wiedzy. Uciekli od skazanego na
zagładę świata, pragnąc stworzyć nowy, wolny od technologii i przemocy. Musieli
nauczyć się wielu rzeczy na nowo, jednak większość wciąż jest poza ich
zasięgiem. W Tearlingu nadal nie wynaleziono prochu, a ludzie walczą
przy użyciu mieczy. Cały świat wykreowany przez autorkę jest niezwykle
dopracowany i przemyślany. Historię Tearlingu owiewa tajemnica,
jednak w pierwszym tomie tej trylogii otrzymujemy więcej pytań niż odpowiedzi.
Kelsea jest młodą królową, na której barkach spoczywa los całego
królestwa. Ma zaledwie dziewiętnaście lat, jednak musi zmierzyć się z
niewyobrażalnym złem, a także realnym zagrożeniem ze strony Mortmanse.
Dziewczyna nie jest najpiękniejsza, co zdecydowanie wyróżnia ją na tle innych
bohaterek żeńskich. Kelsea jest po prostu zwyczajna, jednak to
sprawia, że bez problemu można się z nią utożsamić. Posiada wady, a także swoje
słabostki i humorki. Nie wyróżnia się wyglądem, jednak jej inteligencja,
przebiegłość i spryt czynią z niej niezwykłą władczynię. Dziewczyna ma
charakterek, a także sarkastyczne poczucie humoru. Jest niezwykle odważna i nie
boi się stanąć w obronie swoich ludzi, dla których jest gotowa poświęcić życie.
Erika Johansen oprócz wykreowania niesamowitej głównej bohaterki zadbała również
o pozostałe postacie, z których każda jest inna i wyjątkowa na swój własny
sposób. Dawno już nie miałam okazji czytać książki, w której każdy bohater jest
godny uwagi, wszyscy są nakreśleni w taki sposób, że nie można po prostu
przejść obok nich obojętnie. Autorka zadbała również o stworzenie intrygującego czarnego charakteru, którym wbrew pozorom nie jest Szkarłatna Królowa, a Mroczy
Twór, o którym w tym tomie nie dowiadujemy się za wiele. Nie umniejsza to
jednak fascynacji tą postacią, za którą kryje się zdecydowanie dłuższa
historia.
Erika Johansen stworzyła niezwykle przemyślaną historię, a Królowa Tearlingu jest
dopiero jej początkiem, jednak już wyróżniającym się na tle innych książek
fantastycznych. Autorka miała świetny pomysł na swoją historię, która tylko na
pierwszy rzut oka może wydawać się schematyczna, bo wcale taka nie jest.
Dbałość o szczegóły i każdy detal tylko zasługują na wielki ukłon w stronę
Eriki Johansen, która dopięła wszystko na ostatni guzik. Królową Tearlingu czytałam
jednym tchem, sprawiało mi to ogromną przyjemność i muszę przyznać, że dawno
już nie odczuwałam takiej radości przy czytaniu jakiejś książki fantastycznej. Podczas lektury towarzyszyły mi najróżniejsze uczucia, a po jej zakończeniu mogłam się pozbierać i zebrać myśli.
Królowa Tearlingu to niesamowita, porywająca i pełna magii lektura,
która sprawiła, że na kilka godzin całkowicie straciłam kontakt z otaczającym
mnie światem, a po jej przeczytaniu, jedyną rzeczą, o jakiej marzyłam, było
sięgnięcia jak najszybciej po drugą część. Ta trylogia już należy do grona
moich ulubionych, a wystarczył mi zaledwie jeden tom, by to stwierdzić. Gorąco
Was zachęcam do zapoznania się z Królową Tearlingu, która jest bez dwóch
zdań fantastyką z górnej półki.
Książkę do recenzji dostarczyła księgarnia internetowa Gandalf.com.pl
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz