Mój początek wszystkiego


Czasami jedna noc może zmienić wszystko. Zrządzenie losu sprawia, że zmienisz swój stosunek do świata. Tak było ze mną. Jedna noc i jedna nieprzemyślana decyzja, która całkowicie odmieniła moje życie. Zaczyna się interesująco? Przygotujcie się, bo to dopiero początek i to pod wieloma względami.

Nie od zawsze budowałam zamki z książek. Dawniej do wznoszenia moich zachwycających budowli używałam pisaku, dekorowałam je kamykami i muszelkami, a nie zakładkami, jak to ma miejsce dzisiaj. Byłam dzieckiem, w którego wnętrzu mieściły się pokłady energii, nieustannie pchającej mnie na dwór bez względu czy świeciło słońce, padał deszcz lub temperatura spadała poniżej zera. Książki, choć kiedy je poznałam i opanowałam sztukę czytania oraz pisania wzbudzały moje zainteresowanie, to jednak bardzo szybko je utraciły na rzecz innych aktywności i umiejętności, które jak najszybciej chciałam poznać.

Nie ciągnęło mnie do czytania, a lektury szkolne skutecznie mnie do tego zniechęcały. Nie chodzi o to, że wszystkie lektury mi się nie podobały, bo znalazło się kilka, przy których bardzo dobrze się bawiłam, ale problem był w tym, że był to przymus, a to od razu odpychało mnie od czytania. W dodatku, kiedy trafiła się wyjątkowo nudna, jak na mój gust powieść po prostu się przy niej męczyłam albo zasypiałam. Zdecydowanie wolałam oglądać filmy, czasami nawet po kilkanaście razy, jeśli jakiś szczególnie mi się spodobał. Muszę jednak wspomnieć, że od dziecka uwielbiałam fantastyczne historie i to nadal się nie zmieniło. Nowe światy i magia zawsze mnie przyciągały, nieważne ile miałam lat. Pragnęłam oderwać się od rzeczywistości i skrycie marzyłam, że wkrótce nastąpi jakiś przełom w postaci listu z Hogwartu lub przejścia do Narnii w mojej szafie. Przełom nastąpił, ale całkiem inny niż się spodziewałam.

W grudniu tego roku miną już cztery lata od tej pamiętnej soboty, kiedy skończył się jeden etap mojego życia, a zaczął następny. Wróciłam późno do domu, byłam zmęczona, ale jednocześnie nie miałam ochoty na sen. W takim wypadku zawsze wytaczałam ciężką artylerię, czyli film. Przetrząsałam internet w poszukiwaniu czegoś ciekawego i ostatecznie mój wybór padł na Dary Anioła. Miasto Kości. Słyszałam już wcześniej o tym filmie, pamiętałam, jak kilka miesięcy wcześniej wszedł na ekrany kin i że moja przyjaciółka trochę o nim opowiadała. Wtedy nie zwróciłam na niego większej uwagi, ale tytuł zaintrygował mnie na tyle, że postanowiłam spróbować. Obejrzałam. Wiem, że film został skrytykowany i to dość mocno, ale mi się podobał i to bardzo. Kiedy dobiegł już końca, zaczęłam przetrząsać internet w poszukiwaniu informacji na temat kontynuacji. Nie natknęłam się na taką, ale za to dowiedziałam się, że film powstał na podstawie serii książek, których pięć tomów ukazało się już w Polsce. Jak można się domyślić, jak najszybciej zaopatrzyłam się w pierwszy i zaczęłam czytać.

Przeczytałam pięć tomów Darów Anioła w zaledwie kilka dni. Nie pamiętam, jak siedziałam na lekcjach, ponieważ chciałam jak najszybciej wrócić do domu i skupić się na lekturze. To był dla mnie szok, a jeszcze większy nastąpił, kiedy skończyłam piąty tom, a następny jeszcze nie ukazał się w Polsce. Nie nadawałam się do niczego, ciągle rozmyślałam, jak przetrwać kilka miesięcy do ukazania się finałowego tomu i w końcu znalazłam rozwiązanie. Zaczęłam czytać Diabelskie maszyny, które zostały już w całości wydane w Polsce. To było błogosławieństwo i przekleństwo jednocześnie, ponieważ Mechaniczna Księżniczka złamała mi serce i zapewniła największego jak do tej pory czytelniczego kaca w moim życiu.  

Po przeczytaniu ośmiu książek zorientowałam się, że to mi nie wystarczy. Zrozumiałam, że chcę czytać dalej i więcej, pragnę poznawać nowych bohaterów, nowe historie, w których się zakocham i które mnie oczarują. Nie sądziłam, że moje nastawienie może tak szybko ulec zmianie i dlatego zawsze będę wdzięczna Cassandrze Clare za jej książki, które wciągnęły mnie do świata literatury. To był dla mnie początek, który doprowadził nie tylko do zmiany mojego życia, ale także mojej osoby. Choć dla mnie zmieniło się wszystko, to jednak dla moich rówieśników świat pozostał taki sam. Nadal nie czytali i nie mieli takiego zamiaru, dlatego właśnie założyłam bloga, aby dzielić się swoimi przemyśleniami i móc rozmawiać o książkach, z ludźmi, dla których znaczą one równie wiele co dla mnie.

Tak właśnie rozpoczęła się moja przygoda z czytaniem. Nie wyobrażam sobie teraz mojego życia bez książek, nie mam pojęcia, jak spędzałabym wolny czas, gdybym kilka lat temu całkiem przypadkiem nie wciągnęła się w czytanie. Na pewno każdy z Was ma za sobą swoją historię, wydarzenie, które w jakiś sposób odmieniło wasze życie. Zachęcam Was do wzięcia udziału w konkursie, w którym do wygrania jest aż 100 egzemplarzy powieści Początek wszystkiego, której recenzja ukazała się już na blogu. Do podzielenia się swoim "początkiem wszystkiego" nominuję również: Karolinę z bloga In Bookland, Dominikę z bloga Zaczytana w fantastyce i nie tylko... oraz Izę z bloga Heavy Books. Dokładny regulamin tutaj. Przepraszam, że wstawiam tak późno i praktycznie nie ma już czasu, ale może komuś jeszcze uda się zmieścić w terminie, a jeśli nie, to i tak zachęcam do opisania swojej historii. 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Zatracona w słowach © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka