Na terytorium wroga


Alcatraz pokonał Bibliotekarzy i uratował królestwo Mokii, niestety udało mu się przy okazji zniszczyć również talenty Smerdych. Bastylia leży w śpiączce, a jego ojciec ma zamiar wprowadzić w życie tajny plan, który może doprowadzić do zagłady świata. By uratować przyjaciółkę i powstrzymać ojca, Alcatraz musi udać się na infiltrację Wielkoteki, czyli źródła bibliotekarskiej potęgi. Czy pozbawiony swojego niszczycielskiego talentu Alcatraz znajdzie sposób, by ocalić Bastylię i raz na zawsze rozprawić się z Bibliotekarzami?

Mroczny talent to już piąty tom serii Alcatraz kontra Bibliotekarze. Jest to również zakończenie pewnego etapu tej historii, gdyż autor zapowiedział, że kolejny tom zostanie już napisany z perspektywy Bastylii. Już podczas lektury poprzedniego tomu można było odczuć zmianę, jaka zaszła w tej historii. Stała się ona bardziej poważna, to już nie tylko śmiech i zabawne sytuacje, z których wszyscy wychodzą bez szwanku. Ta historia ma drugie dno, którego nie byliśmy o tej pory świadomi, a ten tom w bardzo bolesny sposób nas o tym informuje.

W Mrocznym talencie podobnie jak to miało miejsce w Piasku Raszida, towarzyszymy Alcatrazowi podczas infiltracji biblioteki. Nie jest to jednak zwykła biblioteka, a Wielkoteka, czyli główna siedziba Bibliotekarzy. Bohaterowie wystawiają się więc na ogromne niebezpieczeństwo, gdyż w miejscu, w którym roi się od Bibliotekarzy, wszystko może się zdarzyć. Choć stawka jest wysoka, a sytuacja z pewnością nie zachęca do śmiechu, to jednak nie brak w tej książce tak charakterystycznego dla tej serii sarkastycznego humoru. Alcatraz nawet w najbardziej dramatycznej sytuacji potrafi swoimi przemyśleniami rozbawić czytelnika, poważne tematy są prezentowane w sposób zabawny i pomimo całej tej wszechobecnej grozy, znalazło się miejsce na trochę śmiechu. Akcja w tym tomie, tak jak to było w poprzednich, toczy się w swoim tempie, na początku trochę wolno, później jednak przyspiesza i nie zatrzymuje się ani na chwilę. Autor przez całą książkę sukcesywnie buduje napięcie, które prowadzi nas do zaskakującego finału.

Zakończenie tej książki wprawiło mnie w osłupienie. Dosłownie zaniemówiłam i przez dłuższą chwilę nie mogłam otrząsnąć się z oszołomienia. Brandon Sanderson nie raz mnie już zaskoczył i na pewno jeszcze wiele razy uda mu się to osiągnąć, jednak nadal nie oczekiwałam, że posunie się do takiego zwrotu akcji i zakończy tę książkę tak ogromnym cliffhangerem. Choć nie można powiedzieć, że nas nie ostrzegał. Finałowa scena Mrocznego talentu została już zapowiedziana w pierwszym tomie, na samym początku, zanim autor zaczął jeszcze snuć swoją opowieść. Wielokrotnie ostrzegał przed tym, co ma nadejść, nawiązywał do tej sceny i obiecywał wytłumaczyć wszystko w odpowiednim czasie. Kto by się jednak spodziewał, by brać te ostrzeżenia na poważnie? Poprzednie tomy tak bardzo przepełnione humorem, zabawnymi sytuacjami i rozbrajającymi bohaterami, w żadnym stopniu nie przygotowały nas na to zakończenie. Wręcz przeciwnie, uśpiły naszą czujność, każąc nam zachować obojętność na szczere słowa Alcatraza, który wielokrotnie wspominał, że nie jest dobrym człowiekiem. Nie będę ukrywać, że Brandon Sanderson na przestrzeni zaledwie kilku stron złamał mi serce i zostawił je w kawałkach, ofiarowując tylko nikłą nadzieję, że kolejny tom odmieni losy bohaterów.

Mroczny talent to jedna z najbardziej zaskakujących książek, jaką miałam okazję czytać od dłuższego czasu. Choć z reguły udaje mi się przewidzieć zakończenie, a przynajmniej mam swoje przypuszczenia, to tutaj autor wziął mnie całkowicie z zaskoczenia. Seria najczęściej polecana dzieciom i młodzieży posiada zakończenie okrutne nawet dla dorosłego czytelnika. Całą moją nadzieję pokładam w Bastylii i szóstym tomie, który mam nadzieje odpowie na wszystkie nurtujące mnie pytania.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu IUVI

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Zatracona w słowach © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka