Piekielny batalion to piąty i
ostatni tom serii Kampanie Cienia. To książka, na którą czekałam
z wielkim utęsknieniem i nie mogłam się doczekać, kiedy wpadnie w
moje ręce. Poprzednie części porwały mnie całkowicie i byłam
bardzo ciekawa, co autor przygotował dla nas w zakończeniu tej
historii.
Bestia, prastary demon, została uwolniona po
tysiącu lat niewoli, i grasuje na dalekiej Północy. Opanowuje
ludzkie umysły i rozprzestrzenia się w zastraszającym tempie.
Zdobyta przez nią armia zagraża stolicy Vordanu, a przewodzi
jej legendarny generał Janus bet Vhalnich, największa zdobycz
Bestii. Po długiej i wyczerpującej kampanii
królowa Raesinia Orboan, Marcus d'Ivoire i
Winter Ihernglass muszą ponownie stanąć do walki tym
razem z niedawnym sprzymierzeńcem, który ich zdradził. Żołnierze
są zmuszeni opowiedzieć się po stronie królowej lub swojego
generała. Czy dla Vordanu jest jeszcze nadzieja? Kto
wyjdzie cało z tej wojny? Jaka będzie cena zwycięstwa?
Nie
będę ukrywać, że na początku ciężko było mi się wbić w tę
książkę. Od premiery poprzedniego tomu minęły prawie dwa lata i
sporo szczegółów zatarło się w mojej pamięci. Nie pomógł
również fakt, że poprzednie części czytałam praktycznie jedna
po drugiej i w tamtym czasie byłam bardzo wkręcona w tę serię.
Zabierając się za Piekielny batalion, całe podekscytowanie
dawno gdzieś uleciało, dlatego początek książki bardzo mi się
dłużył. Z czasem jednak było coraz lepiej, strona po stronie na
nowo wkręcałam się w ten świat i z podekscytowaniem śledziłam
losy bohaterów.
Choć na początku nie zdawaliśmy sobie z
tego sprawy, to właśnie do starcia z Bestią dążyliśmy przez
całą serię. Piekielny batalion jest kulminacją wydarzeń z
poprzednich tomów. Bohaterowie od pierwszej części bardzo się
rozwinęli, znają swoje mocne i słabe strony, wiedzą, do czego są
zdolni i co są w stanie zrobić dla dobra Vordanu. Autor
systematycznie przez całą książkę budował napięcie, prowadząc
nas do finału, który niestety nie był trudny do przewidzenia. Po
drodze mamy jednak mnóstwo bitew i różnych potyczek, które moim
zdaniem skutecznie rekompensują nam bark zaskoczenia i powalającego
na kolana finału.
Piekielny batalion to dobre
zakończenie serii, choć epilog pozostawił po sobie moim zdaniem
pewien niedosyt. Autor zdecydował się na otwarte zakończenie, za
którym osobiście nie przepadam. Kilka ostatnich stron pokazuje nam,
w jakim miejscu znaleźli się bohaterowie rok po wydarzeniach
opisanych w tym tomie. Django Wexler delikatnie
zasugerował, jak mogą potoczyć się ich dalsze losy, jednak resztę
pozostawił wyobraźni czytelnika. Mimo wszystko całą serię uważam
za wyjątkową i wartą przeczytania przez każdego fana fantastyki i
nie tylko. Bardzo się cieszę, że miałam okazję poznać tę
serię i na pewno jeszcze kiedyś do niej wrócę, ponieważ to
naprawdę dobre militarne fantasy, przy którym nie można się
nudzić.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Rebis
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz