Czasami sprawiedliwość objawia się w małych zwycięstwach

Safiya i Iseult są najlepszymi przyjaciółkami i siostrami z wyboru. Razem bardzo łatwo wpadają w tarapaty i trudne sytuacje, jednak wspólnymi siłami zawsze udawało im się z nich wyplątać. Safi jest tytułową prawdodziejką — niezwykle rzadką wiedźmą prawdy, która jest w stanie zdemaskować każde kłamstwo. Dziewczyna jest również porywcza i impulsywna, najpierw działa, a potem myśli. Iseult jest natomiast całkowitym przeciwieństwem swojej więziosiostry. Opanowana i solidna, jest więziodziejką, rozpoznaje emocje innych poprzez nici więzi, które dostrzega. Jej moc jest tajemnicą nawet dla niej samej i nie poznała jeszcze wszystkich swoich możliwości. Dziewczyny marzą o wolności i spokojnym życiu, niestety taki los nie jest im pisany.

Prawdodziejka to książka, o której przed jej przeczytaniem nie wiedziałam za wiele, oprócz tego, że otrzymuje wiele pozytywnych opinii i wysokie oceny. Do sięgnięcia po powieść Susan Dennard zachęcił mnie opis, ale i blurb Sarah J. Maas, której twórczość bardzo sobie cenię, dlatego wiedziona ciekawością zdecydowałam się sięgnąć po kolejną książkę fantasy, z nadzieją, że ona również wniesie coś nowego do mojego ulubionego gatunku.

Choć zetknęłam się już z wieloma fantastycznymi światami, to jednak Susan Dennard udało się mnie zachwycić. Autorka stworzyła ogromną, świetnie wykreowaną i dopracowaną rzeczywistość. Zaskoczyła mnie pozytywnie tym, że nie wprowadziła nas do niej krok po kroku, tylko od razu rzuciła na głęboką wodę w wir akcji. Ominął nas przez to nużący wstęp, choć na początku byłam trochę zdezorientowana nowym słownictwem, to jednak od razu zatraciłam się w tej historii. Styl autorki jest lekki, a akcja wartka, dlatego książkę czyta się w zawrotnym tempie. Kiedy już zaczęłam, nie mogłam się od niej oderwać.

Susan Dennard wykreowała niesamowitych bohaterów, którzy nie irytują, a błyskawicznie zyskują naszą sympatię. Safi, choć gra główne skrzypce w tej historii i jest zdecydowanie najbardziej wyrazistą postacią, to jednak nie dominuje całej powieści. Fabuła nie skupia się tylko na tytułowej prawdodziejce, choć tak może się na pierwszy rzut oka wydawać. Okazuje się, że ma ona znacznie więcej do zaoferowania. Iseult, choć nie wyróżnia się tak bardzo, jak swoja więziosiostra, to zdecydowanie nadrabia charakterem. Do tego w książce pojawia się również Merik, który panuje nad wiatrem. Bardzo polubiłam jego postać, a ze względu na to, że kolejny tom serii nosi tytuł Wiatrodziej, mam nadzieję, że będzie skupiał się właśnie na nim. W książce pojawia się również wątek romantyczny, jednak nie jest on najważniejszy, a wręcz przeciwnie prawie go nie ma, jednak w odpowiednich momentach nadaje książce napięcia.

Prawdodziejka to magiczna pełna akcji, scen walki i wspaniałych bohaterów powieść, która porwała mnie od pierwszych stron. To świetny początek dobrze zapowiadającej się serii, na której kolejne tomy czekam z wielką niecierpliwością. Ta książka z pewnością ożywi nieco szarą, jesienną rzeczywistość i zapewni kilka godzin świetnej rozrywki, więc jeśli jeszcze wahacie się, czy po nią sięgnąć, to naprawdę nie ma nad czym się zastanawiać, bo na pewno nie pożałujecie.


Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non 
Zobacz więcej >

Jak niemal każde nieszczęście historia zaczęła się szczęśliwie...


Lisel Meminger zaczyna swoją przygodę z książkami całkiem przypadkowo. Podręcznik grabarza jest dla niej tajemnicą, gdyż nie rozumie słów zawartych na jego kartach. To nie ma dla niej jednak znaczenia, ponieważ to jedyna rzecz, która cienką nicią wiąże ją z przeszłością. Dziewczynka trafia do rodziny Hubermannów. Tam odnajduje dom i ciepło, którego wcześniej nie doświadczyła. Razem z przybranym ojcem uczy się czytać i odkrywa magię słów. Jednak na ich mały świat pada cień wojny, która nie oszczędziła również Niemiec. Jej bezpieczna przystań zmienia się w piekło, gdzie dopadają jej potwory, które nie opuszczą jej pamięci już do końca życia. 

The Book Thief to książka, która według mnie cieszy się niesłabnącą popularnością, choć została wydana po raz pierwszy już dziesięć lat temu. Było o niej bardzo głośno całkiem niedawno z powodu ekranizacji i to właśnie wtedy usłyszałam o niej po raz pierwszy. Przeczytałam mnóstwo pozytywnych opinii i bardzo zdziwił mnie fakt, że nikt nie ocenił jej negatywnie. Wszyscy bez wyjątku zachwycali się tą książką i podobnie było również w moim przypadku.

Książka wciągnęła mnie od samego początku. Kiedy już przeczytałam pierwszą stronę, nie mogłam sobie odmówić kolejnych i tak było aż do samego końca. Ta książka wywołała u mnie całą gamę uczuć, od radości, po wzruszenie i smutek, a zakończenie przygniotło mnie całkowicie. Było nagłe i nie spodziewałam się, że aż tak mną wstrząśnie. Ostatnie strony czytałam przez łzy, przez łzy smutku, ale i zrozumienia, ponieważ pokazują one okrucieństwo wojny, jej bezsens oraz to, że nie oszczędza ona nikogo.

Choć akcja książki dzieje się podczas trwania II Wojny Światowej, to jednak nie skupia się głównie na niej. To opowieść o odkrywaniu samego siebie. To historia o poznawaniu słów, ich magii oraz tego, jak bez nich nasz świat byłby ubogi i pusty. To książka o prawdziwej przyjaźni, której nie dzielą odmienne poglądy i wyznanie. To również opowieść o bezinteresownej miłości płynącej prosto z serca oraz o byciu człowiekiem w czasach, kiedy ludzie zapominali, czym był prosty, serdeczny gest.

Bohaterowie stworzeni przez autora są ludźmi z krwi i kości. Miałam wrażenie, że mogliby po prostu opuścić karty książki i stanąć tuż obok mnie. To powieść niezwykle prawdziwa, a historia w niej napisana mogłaby wydarzyć się naprawdę. Postacie zyskały moją ogromną sympatię. Lisel, czyli tytułowa bohaterka przywołała moje własne wspomnienia z dzieciństwa o pierwszych przeczytanych książkach i pomogła przeżyć mi to na nowo. Przybrani rodzice dziewczynki, czyli Hans i Rosa, którzy się nią zaopiekowali są prostymi ludźmi, z czasem poznajemy ich bliżej, dostrzegamy ich mądrość życiową, pokłady dobra i miłość, którą obdarzyli swoją przybraną córkę.

Ta książka pełna jest niesamowitych bohaterów, jednak autor nie czyni żadnego z nich narratorem. Ten zaszczyt przypada Śmierci. Nigdy wcześniej nie miałam okazji czytać podobnej książki, z tak wyjątkowym narratorem. Śmierć jest obiektywny i bezstronny, zwraca naszą uwagę na to, że w ludziach jest zarówno dobro, jak i zło oraz na to, że te skrajne cechy mają ze sobą wiele wspólnego. Przypomina, że na każdego przyjdzie czas i również my kiedyś pożegnamy się z tym światem, bo taka jest kolej rzeczy.

The Book Thief to książka wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Na pewno jeszcze nie raz do niej powrócę, bo to cudowna i wartościowa lektura, obok której nie sposób przejść obojętnie. Nie ma odpowiednich słów, którymi mogłabym dobrze opisać tę książkę, ponieważ nadal się jeszcze po niej nie pozbierałam. Jeśli zastanawiacie się nad sięgnięciem po nią, to naprawdę nie ma, na co czekać, ponieważ to książka warta uwagi i czasu, która trafia prosto do serca i daje nadzieję.


Książkę do recenzji dostarczyła księgarnia internetowa lovebooks.pl
Zobacz więcej >

Wiem jedynie, że nie da się żyć bez bólu


Alina Starkov przeszła ogromną przemianę. Z sieroty i uczennicy kartografa zmieniła się w potężną Griszę, Przyzywaczkę Słońca zdolną zniszczyć Fałdę Cienia. Została Świętą, symbolem nadziei w mrocznych czasach, w których ciemność nie umiera. Sankta Alina. Czy zdoła przeciwstawić się Darklingowi? Kto wyjdzie zwycięsko z ostatecznego starcia?

Trylogia Grisza już od pierwszego tomu porwała mnie i wciągnęła do swojego niesamowitego świata. Część pierwsza, czyli Cień i kość oczarowała mnie, a Szturm i grom tylko utwierdził w przekonaniu, że ta trylogia ma szansę stać się jedną z moich ulubionych. Niesamowicie długo zwlekałam z sięgnięciem po finał tej historii, ponieważ nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że to już koniec. Po dwóch świetnych moim zdaniem tomach oczekiwałam po ostatnim czegoś niesamowitego, wielkiego, co wprawi mnie w osłupienie, jednak, czy to właśnie otrzymałam?

Akcja rozwija się dość wolno. Szczerze nie byłam z tego powodu zaskoczona, bo podobnie działo się w poprzednich tomach. Powoli wszystko zaczyna nabierać tempa, podobnie jest z napięciem, które autorka stopniowo buduje przez całą książkę. Od początku jednak śledziłam wydarzenia z wielką uwagą, chłonęłam każde słowo i czerpałam ogromną radość z lektury. Leigh Bardugo po prostu czaruje słowem, a stworzone przez nią uniwersum należy do grona moich ulubionych. Niejednokrotnie podczas czytania książki autorka postanowiła mnie zaskoczyć, rozśmieszyć, zdenerwować i wytrącić z równowagi.

Główna bohaterka o ile nie irytowała mnie aż tak bardzo w poprzednich tomach, to w tym po prostu nie mogłam jej zdzierżyć. Alina denerwowała mnie na każdym kroku, podejmowała głupie i nierozsądne decyzje, zachowywała się dziecinnie, choć przeszła już tak wiele, to jednak nie nauczyła się zbyt dużo. Przez całą trylogię nie udało mi się polubić Mala i to nigdy się nie zmieni. Ten bohater od pierwszego tomu strasznie mnie irytował i miałam go serdecznie dość. Dlatego jestem zła na autorkę, że w jednym momencie, kiedy myślałam, że jednak stanie się to, na co tak długo czekałam, ona nagle zrobiła coś tak głupiego, że nadal nie mogę w to uwierzyć. Na szczęście w tym tomie nie zabrakło moich dwóch ulubionych bohaterów, którzy skradli moje serce, a mowa tu oczywiście o Darklingu i Nikolaju. To zdecydowanie ta dwójka uczyniła po części tę trylogię wyjątkową i ratowała ją w gorszych momentach za co jestem im niesamowicie wdzięczna.

Zakończenie całej trylogii całkowicie mnie zawiodło i rozczarowało. Obawiałam się, że mam zbyt wielkie oczekiwania wobec finału i książka, choć okaże się wyjątkowa, to nie zdoła im sprostać. Tak się jednak nie stało. Ostatnie kilkadziesiąt stron to wir wydarzeń i wartka, pędząca w zawrotnym tempie akcja. Wszystko wskazywało na to, że na końcu wydarzy się coś niesamowitego, wielkiego, co godnie zakończy tak świetną trylogię, okazało się jednak, że autorka postanowiła pójść po linii najmniejszego oporu i postawiła na najprostsze i nijakie zakończenie tej historii. Kiedy przeczytałam ostatnią stronę, nie mogłam w to uwierzyć. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że tak świetnie rozwijająca się książka, nagle stanie się do bólu przewidywalna. Jestem niesamowicie zła na autorkę i długo po zakończeniu tej książki nie mogłam przestać o niej myśleć.

Ruina i Rewolta to książka wypełniona akcją, tajemnicami i scenami walki. Według mnie, gdyby nie beznadziejne zakończenie, to mogłaby to być bezapelacyjnie najlepszy tom i rzeczywiście taki jest praktycznie do samego końca. Trylogia Grisza to jedna z moich ulubionych trylogii, nawet jeśli głównej bohaterce daleko do ideału, a zakończenie prezentuje według mnie najgorszy możliwy scenariusz, to jednak nadal uwielbiam dwa poprzednie tomy i świat wykreowany przez Leigh Bardugo. Właśnie dlatego zachęcam Was do sięgnięcia po tę książkę i rozpoczęcia niezwykłej przygody w pełnej magii i niezwykłych bohaterów.


Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Księgarni Internetowej Platon24.pl

Zobacz więcej >

Nie akceptuj zła, które możesz zmienić



Rodzina Sinclairów jest szacowna, bogata, a jej członkowie piękni i dystyngowani. Wielopokoleniowa rodzina z wieloma tradycjami i zasadami. Co roku zbierają się, aby wspólnie spędzić wakacje na prywatnej wyspie. Cudownie, nieprawdaż? To jednak tylko pozory, ponieważ pod idealną maskę kryje się kłamstwo i fałsz. Z zewnątrz wydają się perfekcyjną rodziną, wzorem, jednak Sinclairowie to urodzeni łgarze, którzy skrywają tajemnicę.

Byliśmy łgarzami, to książka, która ponad dwa lata temu wywołała spore zamieszanie za granicą. Podczas premiery książki w Polsce w zeszłym roku również towarzyszył jej niemały szał. Od dawna chciałam sięgnąć po tę powieść, nie tylko ze względu na opis, który mnie zainteresował, ale głównie z powodu skrajnych opinii, które niesamowicie mnie zaintrygowały. Jedni zachwycali się powieścią autorstwa E. Lockhart, natomiast niektórzy zaliczali ją nawet do grona najgorszych książek przeczytanych w życiu. Nic więc dziwnego, że chciałam sama przekonać się, czy książka przypadnie mi do gustu, czy wręcz przeciwnie wzbudzi we mnie negatywne emocje. 

Spoglądamy na Sinclairów oczami Cadence, która jest narratorką i zarazem jedną z czwórki tytułowych łgarzy. Widać, że to do jej kreacji autorka przyłożyła się najbardziej, nie zaniedbując przy tym pozostałych bohaterów. Dziewczyna ma bardzo złożony charakter. Podążając jej śladami, krok po kroku coraz bardziej przybliżamy się do zakończenia, która ma zachwycić i zadziwić. Z uwagą przeczesujemy teren wyspy, poszukując każdego, choćby niewielkiego szczegółu, małej wskazówki, która pomoże rozwikłać zagadkę. Błądzimy po omacku, szukając włącznika światła.

Styl Pani Lockhart jest według mnie specyficzny, ale i ujmujący. Autorka niezwykle zręcznie posługuje się słowem pisanym, nie brak w jej powieści gier słownych, metafor i dwuznaczności, dlatego trzeba ją czytać z niezwykłym skupieniem, gdyż momentami bardzo ciężko odróżnić, które wydarzenia rozgrywają się naprawdę. Wszystko w tej książce ma znaczenie i nic nie znalazło się w niej przypadkiem. Zdania w książce nierzadko nagle się urywają, są krótkie, czy przeskakują do nowej linijki, wszystko jest chaotyczne, dlatego łatwo się zagubić. 

Byliśmy łgarzami jest, jak na moje standardy książką bardzo krótką i na początku sądziłam, że jej czytanie nie zajmie mi długo czasu. Okazało się jednak, że powieść E. Lockhart wymagał ode mnie pełnego skupienia i uwagi. Nieraz musiałam przeczytać po raz drugi jakiś fragment i poświęcić chwilę na jego analizę. Autorka już na początku zarzuca nas opisem Sinclairów, a więc wieloma imionami i powiązaniami między członkami rodziny. Oczywiście nie udało mi się tego przyswoić od razu, dlatego podczas czytania musiałam wracać na początek, aby przypomnieć sobie, kto był kim.

Byliśmy łgarzami to książka o kłamstwie, która pokazuje, jak ważna w życiu jest prawda. Nawet jedno kłamstwo, które może wydawać się mało znaczące, może wpłynąć na niektóre aspekty naszego życia. Największy wpływ ma jednak na nas, ponieważ powoli zaczynamy zatracać się w fikcji, a ucieczka z sieci kłamstw wcale nie jest taka łatwa. Czy polecam Byliśmy łgarzami? Ta książka jest bardzo osobliwa i nie każdemu przypadnie do gustu. Ja jednak należę do grona osób, którym powieść E. Lockhart się spodobała, wciągnęła mnie od początku i bardzo żałuję, że nie jest dłuższa. Według mnie każdy, który interesuje się tą książką i zastanawia się nad sięgnięciem po nią, nie powinien się wahać i samemu wyrobić sobie zdanie na jej temat.

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Księgarni Internetowej Platon24.pl



Zobacz więcej >

Nie ma sensu rozmyślać o tych wszystkich "co by było gdyby"


Ta dziewczyna to już trzeci tom trylogii Pułapka uczuć autorstwa Colleen Hoover. Historia Layken i Willa, których mieliśmy okazję poznać w pierwszym tomie w końcu może się doczekać szczęśliwego zakończenia. Nazywanie tego tomu kontynuacją jest jednak trochę przesadzone, ponieważ choć pojawiają się tu dalsze losy bohaterów, to jednak większą część książki stanowią wspomnienia Willa, który opowiada wydarzenia z pierwszego tomu ze swojego punktu widzenia.
Zobacz więcej >

Ciemność nie umiera


Prześladowana i ścigana Alina, która posiada wyjątkową moc przyzywania słońca, zdała sobie sprawę, że może się ukryć, ale nie może uciec. Musi zmierzyć się ze swoim przeznaczeniem, dlatego powraca do miejsca, w którym wszystko się zaczęło. Nie jest już jednak zagubioną i słabą asystentka kartografa, ale potężna Griszą, kochaną przez ludzi, którzy uważają ją za świętą. Alina przekonała się, że ciemność nie umiera. Czy uda jej się przegnać cień, który coraz szerzej rozciąga się nad Ravką? Czy wystarczy silna wola i dobre chęci, a także pomoc niesławnego korsarza, aby ocalić kraj spowity mrokiem?

Leigh Bardugo podbiła moje serce pierwszym tomem trylogii Grisza. Nie mogłam się doczekać sięgnięcia po kontynuację Cienia i kości, a także powrotu do Ravki i ponownego spotkania dobrze znanych bohaterów.

Świat wykreowany przez autorkę oczarował mnie już na samym początku. Jest baśniowy, ale i mroczny, czasami wręcz mistyczny. Posiada swój niezwykły i niepowtarzalny klimat. Kiedy ponownie do niego wkroczyłam, poczułam się niesamowicie, tak samo, jak podczas czytania pierwszego tomu. Wszystko w wykreowanym przez autorkę świecie jest według mnie intensywniejsze. Barwy, uczucia i otoczenie, które Leigh Bardugo maluje przy pomocy plastycznych opisów, to wszystko sprawia, że nie można nie zachwycać się światem, w którym rozgrywają się wszystkie wydarzenia.

Już na początku powieści zostajemy rzuceni na głęboką wodę. W Cieniu i Kości mogliśmy poznać świat powieści, a także prawa, jakimi się rządzi, dlatego drugi tom czyta się o wiele łatwiej niż pierwszy, choć ja akurat nie mam z tym problemu, bo uwielbiam poznawać nowe światy. W Szturmie i gromie nie ma już długiego wstępu, który był konieczny i bardzo potrzebny na początku tej historii, dlatego już na pierwszych stronach rzucamy się w wir akcji.

Autorka świetnie wykreowała bohaterów swojej powieści. W Szturmie i Gromie Alina zyskała pewność siebie, której tak jej brakowało, a także odnalazła w sobie zadziorny charakter. Zaakceptowała to, że nie może uciec, a Ravka jej potrzebuje. Według mnie dojrzała, nie zachowywała się już jak głupiutka nastolatka, która może wszystko ze względu na swoją moc. Oczywiście zdarzały się momenty, w których nie mogłam jej znieść, a jej zachowanie było bardziej niż irytujące. Najbardziej kuła mnie w oczy jej relacja z Malem, którego po prostu nie znoszę. Wydaje mi się, że Mal potrafi tylko dramatyzować i stroić fochy, albo okazywać zazdrość. Nie polubiłam go w pierwszym tomie i to nie uległo zmianie. Ku mojemu zaskoczeniu w książce pojawiła się nowa postać, którą pokochałam nawet bardziej niż Darklinga. Chodzi mi o tajemniczego bohatera, który rzuca talentami na prawo i lewo, ma świetne poczucie humoru i potrafi zaskakiwać. Osoby, które czytały ją tę książkę na pewno wiedzą, kogo mam na myśli.

Szturm i Grom to pełna magii i akcji kontynuacja, która okazała się jeszcze lepsza niż pierwszy tom. Autorka nadała w niej konkretny kierunek całej historii, wszystko nabrało większego znaczenia, a także sensu. Zakończenie pozostawiło mnie z masą pytań i niewiadomych, dlatego już nie mogę doczekać się Ruiny i Rewolty, której z drugiej strony nie chcę jeszcze czytać, bo nie dopuszczam do siebie jeszcze myśli o pożegnaniu się z tą historią. Polecam ją jednak bardzo miłośnikom barwnych i wciągających książek fantastycznych, podczas których czytania tracimy poczucie czasu i przestrzeni. 


Za udostępnienie książki do recenzji dziękuję Księgarni internetowej Bookmaster.pl
Zobacz więcej >

Kiedy naprawdę na kimś ci zależy, to chcesz, żeby ten ktoś dobrze się czuł


Od wakacji w Santa Monica, kiedy Eden zdała sobie sprawę, że uczucia, które żywi do swojego przybranego brata Tylera, są głębsze, niż przypuszczała minęły już trzy lata. Trzy długie lata, podczas których tak wiele się wydarzyło. Po wspólnych wakacjach w Nowym Jorku Eden myślała, że wszystko nareszcie się ułoży, że kiedy ona i Tyler są razem uda im się sprostać wszystkim przeciwnościom. Dziewczyna jednak bardzo się myliła i ostatecznie została sama z całym bałaganem na głowie. Uczucie zniknęło, a jego miejsce zajął gniew.


Trylogia Dimily od początku nie wywarła na mnie wielkiego wrażenia. Historia Eden i Tylera, choć zaciekawiła mnie poruszonym w niej tematem, to jednak nie okazała się tak dobra, jak się tego spodziewałam. Drugi tom był nawet słabszy od pierwszego i pewnie, gdyby to, że nie lubię niedokończonych historii, na pewno nie sięgnęłabym po zakończenie tej trylogii.

Akcja książki rozpoczyna się prawie rok po zakończeniu Czy wspominałem, że Cię potrzebuję?. Eden jest wściekła. Przez ostatni rok musiała mierzyć się z ojcem, który nią gardzi, pogardliwymi spojrzeniami i szeptami za plecami. Kompletnie sama. Nic więc dziwnego, że jej uczucia wobec Tylera się zmieniły, oczywiście tylko z pozoru. Jest na niego niesamowicie zła i uważa, że między nimi wszystko jest skończone. Kiedy jednak jej przybrany brat pojawia się na horyzoncie, wszystkie jej uczucia wracają. Łatwo się domyślić, co wydarzy się na kolejnych stronach. Z każdym kolejnym rozdziałem robi się według mnie bardziej słodko, a czasami aż za bardzo. Wszystko nagle stało się proste, co po tylu latach ciągłych przeciwności, było aż zbyt piękne. Dlatego nie jestem przekonana do zakończenia, kiedy to wszystkie problemy bohaterów rozwiązują się jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki i wszystko idzie po ich myśli, jakby ostatni rok w ogóle nie miał miejsca.

Bohaterowie wykreowani przez Estelle Maskame bardzo zmienili się na przestrzeni trzech tomów. Od rozpoczęcia akcji minęły trzy lata. Eden ma już dziewiętnaście lat, skończyła szkołę i studiuje na wymarzonej uczelni. Wydoroślała, nadal zdarza się jej zachowywać irracjonalnie, kiedy myśli jedno, a robi drugie. Całkiem inaczej jest w przypadku Tylera, w którym zaszła niesamowita przemiana. To nie jest już ten skrzywdzony nastolatek, który ma pretensje do całego świata i na wszystkich się wyżywa. Widać, że bardzo dojrzał. Dostrzec można to już było w drugim tomie, jednak w tym poszedł o kolejny krok naprzód. Usamodzielnił się i poukładał swoje sprawy. Nie jest już zagubiony, wie, czego chce i robi to.

Czy wspominałam, że za Tobą tęsknię? to zakończenie, które mnie nie zaskoczyło. Spodziewałam się go już po kilku pierwszych stronach, choć miałam nadzieję, że autorka postanowi porzucić schematy i zdecyduje się na oryginalne zakończenie. Nie mam jej jednak tego za złe, ponieważ ta historia, choć sam pomysł na nią jest ciekawy, to cała reszta pozostała bardzo schematyczna. Trzeci tom okazał się lepszy od drugiego i według mnie jest na podobnym poziomie, co pierwszy, choć muszę przyznać, że wydarzenia nie są już tak błahe i wyolbrzymione, jak w Czy wspominałam, że Cię kocham? Osobom, które dwa poprzednie tomy mają już za sobą, oczywiście radzę sięgnąć również i ten, który po części zamazuje nieprzyjemne wrażenia po drugim. Jeśli jednak nie mieliście jeszcze okazji zapoznać się z tą historią, to nie mogę zachęcić Was do jej sięgnięcia. Historia Eden i Tylera jest według mnie przeciętna i na pewno za kilka miesięcy nie będę wiele z niej pamiętać. To książki, które pomogą odetchnąć po ciężkim dniu i odpocząć od poważniejszych lektur, jednak na pewno znajdą się ciekawsze książki, które lepiej sprawdzą się w tej roli.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Feeria


Zobacz więcej >

W którymś momencie wszyscy podnosimy wzrok i uświadamiamy sobie, że zgubiliśmy się w labiryncie


Najlepszymi przyjaciółmi szesnastoletniego Milesa Haltera są jego rodzice, a jego największą pasją jest zapamiętywanie ostatnich słów znanych ludzi. Swoje życie uważa za niesamowicie nudne, choć ma jeden cel. Miles poszukuje Wielkiego Być Może, czyli najintensywniejszego doświadczenia w rzeczywistości. Rozpoczyna naukę w Culver Creek, szkole z internatem w Alabamie, do której kiedyś uczęszczał jego ojciec. Tam poznaje Alaskę Young - piękną i fascynującą dziewczynę, której magnetyczna osobowość go przyciąga. Razem z nią i nowymi przyjaciółmi, których poznał w szkole odkrywa uroki nastoletniego życia i przeżywa doświadczenia, których wcześniej nie zaznał. Nagle jednak wszystko kończy się w najmniej odpowiednim momencie...

Na pewno wszyscy pamiętają szał na książkę Gwiazd naszych wina autorstwa Johna Greena oraz jej ekranizację pod tym samym tytułem. Po premierze filmu bardzo wiele osób zdecydowało się sięgnąć również po pierwowzór tej historii, jednak zdecydowana mniejszość zapragnęła zapoznać się także z innymi powieściami tego autora. Looking for Alaska, w języku polskim Szukając Alaski jest debiutem Johna Greena wydanym po raz pierwszy już dość dawno, ponieważ ponad dziesięć lat temu.

Fabuła w książce dzieli się na dwie części. Jedna z nich to część Przed, natomiast druga Po. Łatwo można się domyślić, że mniej więcej w połowie książki czeka nas zwrot o sto osiemdziesiąt stopni, który odmieni życie bohaterów. Jest to oczywiście dramatyczny zwrot, jednak autor pokazuje, że nawet po czymś takim życie toczy się dalej. Czy przewidziałam, co się wydarzy? I tak i nie. Z jeden strony ten scenariusz dość szybko przyszedł mi do głowy, jednak uznałam go za zbyt prosty i szybko zastąpiłam innymi pomysłami tego, co autor mógł wymyślić.

John Green postawił w swojej powieści na indywidualność postaci. Główni bohaterowie zdecydowanie wyróżniają się na tle postaci pobocznych. Największy kontrast widać pomiędzy tytułową Alaską i Milesem. On jest outsiderem z niesamowicie nudnym życiem, a ona zabawną i inteligentną dziewczyną. On nie ma przyjaciół i nie imprezuje, ona natomiast pije, pali i nie boi się szaleć. Nie potrzeba, więc dużo czasu, by Miles zakochał się w Alasce, która jednak z kimś się spotyka. Mimo to chłopak nie poddaje się i być może dzięki niej odnajdzie w końcu swoje Wielkie Być Może, którego tak szuka. 

W książce nie brak humoru dzięki zabawnym postaciom i komicznym sytuacjom, jednak podczas czytania cały czas towarzyszył mi smutek, a w części Po również przygnębienie. Choć na początku jest to książka zabawna i wesoła, to od połowy staje się jednak bardziej melancholijna. Nie brak w niej głębokich refleksji, które również czytelnika skłaniają do myślenia. Z błahego pomysłu John Green stworzył książkę inteligentną i jednocześnie pokręconą, śmieszną i smutną, a to wszystko zawarł na mniej niż trzystu stronach. 

Looking for Alaska to powieść z pozoru zwyczajna i podobna do innych książek Greena. Można jednak pod płaszczykiem prostej młodzieżówki zobaczyć drugie dno. To opowieść o tym, że każdy nosi na swoich barkach poczucie winy, spowodowane decyzjami, które podjęliśmy z przyszłości. Mamy prawo się zagubić, ponieważ jesteśmy ludźmi, jednak wyjście z labiryntu może nas kosztować bardzo wiele. Droga nie zawsze jest równa i prosta, zazwyczaj wiedzie nas krętą ścieżką pod górę i choć jest trudna, to musimy się z nią zmierzyć, jeśli chcemy dotrzeć na szczyt. Looking for Alaska to bardzo dobra powieść, skierowana głównie do nastolatków, którzy dzięki niej może lepiej zrozumieją pewne aspekty dorastania, nic jednak nie stoi na przeszkodzie, żeby i osoby trochę starsze się z nią zapoznały i przypomniały sobie, jak to jest być młodym i zagubionym. 


Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Księgarni Megaksiążki.pl


Zobacz więcej >
Zatracona w słowach © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka