Proszę, odezwij się


Laura obiecała umierającemu ojcu, że odwiedzi starszą kobietę, o której nigdy wcześniej nie słyszała i sprawdzi, czy czegoś jej nie potrzeba. Do wizyty u Sarah Tolley zniechęcał Laurę jej mąż Ray, który prosił żonę, aby do niej nie jechała. Kobieta nie rozumiała jego gniewu i niechęci wobec pomysłu odwiedzin u staruszki, jednak zdecydowana dotrzymać złożonej ojcu obietnicy jedzie się z nią spotkać. Po powrocie do domu znajduje Raya martwego. Mężczyzna popełnił samobójstwo, pozostawił żonie jedynie krótką wiadomość, w której przypomina, że ostrzegał ją, aby nie jechała. Świadkiem tego zdarzenia była córka Laury pięcioletnia Emma. Dziewczynka zawsze gadatliwa i pewna siebie tego dnia zamilkła i zamknęła się w sobie. Laura ogarnięta poczuciem winy i rozpaczą kontaktuje się z biologicznym ojcem Emmy, którego spotkała tylko raz w życiu. Ma nadzieję, że Dylan pomoże córce i dziewczynka znowu zacznie mówić. Do tego dochodzi jeszcze Sarah Tolley, do której Laura zapałała sympatią i regularnie ją odwiedza. Podczas długich spacerów kobieta cierpiąca na alzheimera snuje historię swojego życia, która może być kluczem do znalezienia odpowiedzi na nękające Laurę pytania.

Po raz pierwszy zetknęłam się z twórczością Diane Chamberlain przy lekturze jej powieści Dar Morza. Autorka urzekła mnie swoim stylem, dlatego zdecydowałam się sięgnąć po kolejną jej książkę, a była nią Milcząca siostra, która okazała się jeszcze lepsza i zostawiła mnie w przekonaniu, że muszę poznać inne jej książki. Kiedy dowiedziałam się o premierze Chcę cię usłyszeć, nie mogłam się doczekać lektury. Myślałam, że wiem, czego mogę się spodziewać, ale jak się okazało Diane Chamberlain potrafi zaskakiwać bardziej niż mogłabym przypuszczać. Miałam nadzieję na wciągającą i pasjonującą przygodę, ale otrzymałam o wiele więcej.

Nie jestem wielbicielką powieści obyczajowych jednak Diane Chamberlain na pewno nie tworzy typowych obyczajówek. Jej książki cechuje watka akcja, wciągająca i poplątana fabuła oraz barwni bohaterowie. W Chcę cię usłyszeć przedstawione wydarzenia przeplatają się z opowieścią Sarah Tolley, która jak się okazuje, miała bardzo ciekawe, ale i smutne życie. Jej historia sięga daleko w przeszłość i choć na początku jest urocza i nie można powstrzymać uśmiechu, kiedy starsza pani opowiada swoje dzieje, to im dalej w las robi się coraz bardziej mroczna i przygnębiająca. Chociaż początkowo historia Sarah i sytuacja, w jakiej znalazła się Laura, nie łączy się w żaden sensowny sposób, to powoli, kiedy już zbliżamy się do końca i odkrywamy kolejne karty historii kobiety, dowiadujemy się, że są ze sobą ściśle powiązane. Już na początku powieści można się domyślić, że oba te wątki w końcu znajdą punkt wspólny i nie mogę napisać, że nie domyśliłam się finału, jednak i tak zakończenie tej historii jest niezwykle ciekawe i zawiłe. Na pewno nie można odmówić Diane Chamberlain talentu do tworzenia pokręconych historii, w których wszystko jest jasne dopiero wtedy, kiedy poznamy ich zakończenie.

Autorka z lekkością prowadzi czytelnika przez swoją opowieść, która wciąg i angażuje. Równie łatwo wplata w nią świetnie wykreowane postacie. Wzbudza u czytelnika gamę najróżniejszych emocji, nierzadko wzrusza, ale i zasmuca, sprawia, że nie można oderwać się od lektury. Starannie buduje napięcie, które rośnie wraz z ciekawością, gdyż z każdą kolejną stroną coraz bardziej nie mogłam się doczekać rozwiązania zagadki i potwierdzenia moich domysłów.

Chcę cię usłyszeć to piękna i zarazem smutna, dająca nadzieję historia o ludziach, którzy zostali zmuszeniu wiele w życiu poświęcić. To zdecydowanie najlepsza z trzech książek Diane Chamberlain, jaką miałam okazję czytać i już nie mogę doczekać się sięgnięcia po kolejne jej powieści, które mam nadzieję, będą tak samo dobre. Jeśli jeszcze nie znacie tej autorki, to naprawdę nie mam pojęcia, na co czekacie, ponieważ Diane Chamberlain na pewno nie pisze typowych historii, za to wychodzi poza znane i utarte schematy. W jej książkach nie doszukacie się podobieństw do innych książek, doświadczycie za to wielu zaskoczeń i przede wszystkim czystej radości płynącej z lektury.  

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka
Zobacz więcej >

Co przyniesie kwiecień?


Kolejny miesiąc i mnóstwo cudownych książek...

Reguła myśli – James Dashner


Premiera: 1 kwietnia
Wydawnictwo: Albatros

Kontynuacja W sieci umysłów.




Ugly Love – Colleen Hoover


Premiera: 13 kwietnia
Wydawnictwo: Otwarte

Kiedy Tate, początkująca pielęgniarka, wprowadza się do mieszkania swojego brata, nie spodziewa się tak gwałtownych zmian w życiu. Wszystko przez przystojnego pilota Milesa Archera. Miles ustala tylko jedną regułę ich związku: nie pytaj o przeszłość i nie oczekuj przyszłości. Gdy ta sytuacja staje się nie do wytrzymania i prowokuje do pytań, ożywają jego dramatyczne wspomnienia.



Dwór cieni i róż – Sarah J. Maas


Premiera: 13 kwietnia
Wydawnictwo: Uroboros

Dziewiętnastoletnia Feyre jest łowczynią – musi polować, by wykarmić i utrzymać rodzinę. Podczas srogiej zimy zapuszcza się w poszukiwaniu zwierzyny coraz dalej, w pobliże muru, który oddziela ludzkie ziemie od Prythian – krainy zamieszkanej przez czarodziejskie istoty. To rasa obdarzonych magią i śmiertelnie niebezpiecznych stworzeń, która przed wiekami panowała nad światem. Kiedy podczas polowania Feyre zabija ogromnego wilka, nie wie, że tak naprawdę strzela do faerie. Wkrótce w drzwiach jej chaty staje pochodzący z Wysokiego Rodu Tamlin, w postaci złowrogiej bestii, żądając zadośćuczynienia za ten czyn. Feyre musi wybrać – albo zginie w nierównej walce, albo uda się razem z Tamlinem do Prythian i spędzi tam resztę swoich dni. Pozornie dzieli ich wszystko – wiek, pochodzenie, ale przede wszystkim nienawiść, która przez wieki narosła między ich rasami. Jednak tak naprawdę są do siebie podobni o wiele bardziej, niż im się wydaje. Czy Feyre będzie w stanie pokonać swój strach i uprzedzenia?

Dzika krew – Sally Green 


Premiera: 13 kwietnia
Wydawnictwo: Uroboros

Kontynuacja Złej krwi.






Zawsze stanę przy tobie – Gayle Forman


Premiera: 13 kwietnia
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia

Brit jest niepokorna i czasami pakuje się w kłopoty. Mimo to nie może zrozumieć, dlaczego ojciec i macocha oddają ją do Red Rock, ośrodka terapeutycznego, gdzie rzekomo leczy się zbuntowane nastolatki. Teraz jej życie spoczywa w rękach terapeutek o niedostatecznych kwalifikacjach, twardziela Szeryfa oraz okrutnej psycholog. Nikt nie zdoła przetrwać samotnie – lecz komu zaufać w miejscu, gdzie nagradzane jest donoszenie na koleżanki? Na szczęście Brit poznaje V, Bebe, Marthę oraz Cassie – cztery dziewczyny, dzięki którym może uda jej się nie oszaleć. Razem starają się zachować zdrowy rozsądek, by życie w Red Rock nie zmieniło się w ostateczny koszmar.

Chłopak, który stracił głowę – John Corey Whaley 


Premiera: 13 kwietnia
Wydawnictwo: Otwarte/Moondrive

Hej! Poznaj Travisa. Ma 16 lat, superdziewczynę i nieuleczalnego raka. Gdy staje przed wyborem: śmierć lub eksperymentalna operacja, nie zastanawia się długo. Godzi się na to, by ciało od szyi w dół przeszczepiono mu od zdrowego człowieka. Jest tylko jeden problem – na razie rozwój medycyny nie pozwala na przeprowadzenie tak skomplikowanego zabiegu, dlatego chłopak musi zostać wprowadzony w śpiączkę podobną do hibernacji i czekać. Żegna się więc z bliskimi, bo nie wie, czy i kiedy się z nimi zobaczy. Budzi się pięć lat później. Ma własną głowę i atrakcyjne, choć obce ciało. Świat z pozoru jest taki sam jak dawniej. Jednak powrót do życia wygląda inaczej, niż Travis to sobie wyobrażał. Jego przyjaciele są już na studiach, rodzice coś przed nim ukrywają, a dziewczyna… Hmm, wygląda na to, że ma narzeczonego. Trudno się dziwić, że chłopak nie ma zamiaru się z tym pogodzić. W końcu you only live twice.

Program. Tom 0. Remedium – Suzanne Young


Premiera: 13 kwietnia
Wydawnictwo: Feeria

Czy można wcielać się w różne postaci, nie tracąc swojej własnej tożsamości? W świecie przed Programem… Siedemnastoletnia Quinlan McKee ma niezwykły dar i od lat z powodzeniem go wykorzystuje – niesie pocieszenie rodzinom zmarłych nastolatków. Pomaga krewnym przetrwać żałobę, wchodząc na pewien czas w rolę tych, którzy niedawno odeszli. Nosi ubrania i fryzury zmarłych, a obejrzawszy filmy i zdjęcia z ich udziałem, przejmuje ich zachowania. Czasem nawet zdarza jej się mylić swoją własną przeszłość z losami tych, których role odgrywa. Jest tylko jeden warunek: nie wolno jej się angażować emocjonalnie. Choć doskonale wie, że jest to surowo zabronione, to od kiedy stała się Cataliną Barnes, między nią a chłopakiem zmarłej dziewczyny zaczyna rodzić się więź. A to dopiero początek trudności. Bo gdy Quinlan poznaje prawdę o śmierci Cataliny, komplikacji przybywa. Ponieważ ta śmierć mogła nastąpić w wyniku epidemii…

Piąta fala – Rick Yancey (wyd. filmowe)


Premiera: 13 stycznia
Wydawnictwo: Otwarte

Pierwsza fala przyniosła ciemność. Druga odcięła drogę ucieczki. Trzecia zabiła nadzieję. Po czwartej wiedz jedno: nie ufaj nikomu. Wystarczyły cztery fale kosmicznej inwazji, by z siedmiu miliardów ludzi ocalała zaledwie garstka. Przemierzająca zgliszcza Ameryki Cassie próbuje uciec od istot, które tylko wyglądają jak ludzie. Zabijają wszystkich, z dnia na dzień zmniejszając garstkę ocalałych. Cassie wie, że pozostać żywą oznacza pozostać samotną. To się zmienia, gdy poznaje Evana Walkera. On może być jej ostatnią nadzieją na przetrwanie… albo zagrożeniem. Czy Cassie powinna mu zaufać? Czy zdąży odnaleźć sprzymierzeńców, zanim piąta fala położy kres ludzkości?

Inwazja na Tearling – Erika Johansen 


Premiera: 13 kwietnia
Wydawnictwo: Galeria Książki

Kontynuacja Królowej Tearlingu.







Ślepy trop – Jorn Lier Horst


Premiera: 14 kwietnia
Wydawnictwo: Smak słowa

Samotna matka, Sofie Lund, przeprowadza się z roczną córeczką Mają do domu, który odziedziczyła po dziadku, trudnym w kontaktach człowieku, od lat pozostającym w kręgu zainteresowania policji. Sofie postanawia wynająć firmę sprzątającą, aby wyrzucić z domu wszystkie pamiątki po krewnym, o którym najchętniej chciałaby zapomnieć. Pozostaje po nim tylko sejf, przytwierdzony na stałe do podłogi w piwnicy. W sejfie leży coś, co zaskoczy nie tylko Sofie Lund, ale też wszystkich pracowników komendy policji w Larviku. Tajemniczy przedmiot doprowadzi do ponownego otwarcia sprawy, która od dawna nie daje spokoju Williamowi Wistingowi. Wisting dostrzega wreszcie możliwe rozwiązanie, nić, po której można spróbować dojść do kłębka. Aby tego dokonać, będzie musiał złamać koleżeńską solidarność i podważyć zaufanie do instytucji, którą sam reprezentuje.

Ogniste oczyszczenie – Francesca Haig


Premiera: 18 kwietnia
Wydawnictwo: Uroboros

Urodzeni jako bliźniacy. Wychowani jako wrogowie. Połączeni przez śmierć. Zawsze rodzą się bliźniaki: perfekcyjna Alfa i zmutowana Omega. Omegi żyją w poniżeniu, Alfy to elita. Cass i Zach to z pozoru rodzeństwo idealne: żadne z nich nie wykazuje mutacji właściwej Omedze. Jednak Zach odkrywa sekret Cass… Czy uda się im zwycięsko przejść próbę, którą szykuje im los? Czy ocalą świat i braterską miłość?

Red Rising: Gwiazda zaranna – Pierce Brown 


Premiera: 20 kwietnia
Wydawnictwo: Drageus

Finał trylogii Red Rising.







Malfetto. Drużyna Róży – Marie Lu


Premiera: 20 kwietnia
Wydawnictwo: Zielona Sowa

Kontynuacja Malfetto. Mroczne piętno.







Wybierz mnie – Abbi Glines 


Premiera: 20 kwietnia
Wydawnictwo: Pascal

Kryzys w małżeństwie rodziców Marcusa zmusza go do powrotu ze studiów. Wynajmuje pokój w mieszkaniu Cage’a, w którym często nocuje Low, jego najlepsza przyjaciółka. Marcus traci głowę dla ślicznej dziewczyny i to z wzajemnością. Nie spieszy się jednak, mając na uwadze uczucia Cage’a. Jedna nieoczekiwana informacja załamuje jego świat…

Nasza własna wyspa –Sally Nicholls


Premiera: 25 kwietnia
Wydawnictwo: Zielona Sowa

Nasza własna wyspa to najnowsza powieść Sally Nicholls – zwyciężczyni prestiżowej nagrody Waterstones Children`s Book. To książka o rodzinie, przyjaźni i wszystkim, co nas łączy. Porusza i zachęca do rozważań nad tym, co jest ważne.




Ocalona – Alexandra Duncan


Premiera: 27 kwietnia
Wydawnictwo: YA!

Szesnastoletnia Salvage całe życie spędza na statku kosmicznym, gdzie ciężka praca, poligamia i analfabetyzm są normą. Nigdy nie widziała Ziemi. Gdy okazuje się, że ma wyjść za mąż, zgodnie z zasadami panującymi na pokładzie statku, ucieka na Ziemię, aby tam ukrywać się wśród obcych na ogromnej wyspie pływających śmieci i gruzu.


Żałobne opaski – Brandon Sanderson


Premiera: 27 kwietnia
Wydawnictwo: MAG

Szósty tom serii Ostatnie Imperium.



Pasjans – Alice Oseman 


Premiera: kwiecień
Wydawnictwo: YA!

Tori Spring jest introwertyczką, pesymistką i blogerką. Studiuje literaturę angielską, choć… nie znosi książek. Jest sarkastyczną 20-latką, która spędza większość czasu w Internecie i unika bezpośrednich kontaktów z ludźmi. Kiedy jej szkoła stanie się celem ataków grupy żartownisiów, Tori będzie musiała opuścić swój bezpieczny wewnętrzny świat i zmierzyć się z prawdziwym życiem.

Zobacz więcej >

Niebezpieczny układ


Hannah jest mądra, zabawna i po prostu piękna. To typ dziewczyny za jakim oglądają się mężczyźni. Można by przypuszczać, że niczego jej nie brakuje i bez problemów zdobędzie serce każdego faceta, jednak kolana miękną jej na widok Justina - przystojnego i uroczego futbolisty za którym szaleje, ale jest zbyt nieśmiała, by zrobić pierwszy krok. Tu pojawia się Garrett - niezwykle popularny, pewny siebie i swojej atrakcyjności kapitan drużyny hokeja, któremu korepetycje z Hannah ocaliłby skórę. Dziewczyna jest jednak odporna na jego wdzięki, dlatego chłopak oferuje jej swoją pomoc w zdobyciu serca Justina. Uderza w czuły punkt, ponieważ Hannah nie potrafi odmówić. Idą na układ, ale jakie będą jego konsekwencje? 

Do Układu ciągnęło mnie odkąd tylko przeczytałam o nim w zapowiedziach. Wbrew pozorom lubię literaturę z gatunku New Adult i kiedy coś mnie zainteresuje po prostu po to sięgam. Wiem, że wszystkie powieści z tego gatunku sprowadzają się do pewnego schematu i zazwyczaj nie można go uniknąć, ale sztuką jest rozwinąć całą historię w taki sposób, aby uczynić ją wyjątkową i oryginalną. Elle Kennedy zdecydowanie się to udało, bo Układ nie jest kolejną schematyczną historią jakich niemiara, ale świeżą, iskrzącą od emocji i humoru, pełną charakternych i zabawnych bohaterów lekturą, której nie da się nie polubić.

Największym atutem powieści Elle Kennedy są zdecydowanie bohaterowie, a szczególnie główna para, czyli Garrett i Hannah. Przez całą książkę towarzyszyłam zadziornej, sarkastycznej i nieufnej głównej bohaterce, która za wszelką cenę starała się nie ulec przystojnemu hokeiście. Starała się, naprawdę, uwierzcie mi na słowo, ale to Garrett, a jemu nie sposób nie ulec. Nie można również opanować się od śmiechu podczas czytanie dialogów tej dwójki, które pękają od sarkazmu, uszczypliwych uwag i ciętych ripost. Autorka wiele zyskała w moich oczach również za to, że oprócz niesamowitej pary głównych bohaterów w podobny sposób wykreowała również postacie drugoplanowe. 

Sięgając po Układ nie przypuszczałam, że okaże się tak wciągający, a przeczytanie całości zajmie mi tylko kilka godzin. Spodziewałam się porywającej lektury, ale przez tę książkę po prostu się płynie i to w zastraszająco szybkim tempie. Historia Hannah i Garretta pochłania, angażuje i prowadzi nieuchronnie do finału, który jak można przewidzieć już na samym początku będzie szczęśliwy. Nie myślcie sobie jednak, że obyło się bez komplikacji, bo co to za New Adult bez sekretów, problemów, wzlotów i upadków? Tego w tej książce również nie brakuje, podobnie jak ogromnej dawki uczuć i emocji, która uderza do głowy.

Układ to wciągająca i zabawna historia miłości, która pojawia się niespodziewanie i nieoczekiwanie zmienia świat głównych bohaterów. To historia o tym, że pozory mogą mylić, a ludzie często ubierają maski, za którymi ukrywają swoją prawdziwą osobowość. Powieść Elle Kennedy polecam wszystkim osobom spragnionym pochłaniającego i pełnego uczuć romansu, a osobiście już nie mogę doczekać się kolejnych tomów serii Off-Campus, w których poznam losy trójki najlepszych przyjaciół Garretta.

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka
Zobacz więcej >

Cienie we mgle


Od czasu Wstąpienia, które miało miejsce tysiąc lat temu, władzę na Ostatnim Imperium sprawuje bezwzględny i okrutny Imperator. Żelazną ręką rządzi Stalowym Zakonem, bogatą arystokracją i niewolnikami skaa. Z nieba ściele się popiół, rośliny mają brązową barwę, słońce natomiast daje czerwony blask, a nocami po ziemi snują się krwiożercze mgły.

Szesnastoletnia złodziejka Vin należąca do szajki miejscowych rzezimieszków zostaje odkryta i zwerbowana przez Klesiera, potężnego Alomantę, w którego głowie narodził się szalony plan obalenia Ostatniego Imperium. Kell nie bez powodu wybrał właśnie Vin. Dziewczyna podobnie jak on sam należy do najrzadszego gatunku Alomantów, którzy noszą miano Zrodzonych z mgły. Z jej pomocą pragnie obalić tyrana i wyzwolić skaa od wpływów arystokracji.

Z mgły zrodzony nie jest moim pierwszym spotkaniem z twórczością Brandona Sandersona. Miałam okazję sięgnąć już po Stalowe serce, które jednak wyjątkowo różni gatunkiem od innych książek tego autora. Pierwszy tom Mścicieli bardzo mi się podobała, chociaż opinie były różne, a wszyscy, którzy czytali pozostałe książki Sandersona, twierdzili, że jest o wiele gorszy od dwóch jego innych serii, które jeszcze się nie zakończyły, a mam tu na myśli cykl Ostatnie Imperium i Archiwum burzowego światła. Nie mogłam sobie odmówić sięgnięcia po moją ukochaną fantastykę, a pierwszy wybór padł na Z mgły zrodzonego.

Zachwycił mnie oryginalny świat stworzony przez autora, który w pierwszym tomie dopiero zaczynamy poznawać, gdyż prawie wszystkie wydarzenia rozgrywają się w stolicy Ostatniego Imperium. Jest to centrum wydarzeń i pole działań głównych bohaterów. Postacie stworzone przez autora są wyjątkowe i niepowtarzalne. Nie znajdziecie w tej książce dwóch takich samych bohaterów, gdyż każdy jest inny i bez problemu można go odróżnić od pozostałych. Widać, że autor bardzo przyłożył się do kreacji wszystkich głównych i drugoplanowych postaci, ponieważ nie miałam żadnego problemu z ich szybkim zapamiętaniem. Bez problemu mogłam się również z nimi zżyć i identyfikować. Moją sympatię szczególnie zyskała sobie ekipa Kelsiera, pełna szalonych, odważnych i nie do końca normalnych ludzi o wielkich marzeniach i ideałach. Grupa bez oporów przyjęła w swoje szeregi Vin, która nigdy nie zaznała przyjaźni, a znalazła ją wśród nich. Dziewczyna ma wielką moc, która nigdy nie została rozwinięta, a pomóc jej w tym chce Kelsier, który jest szalonym i pełnym nadziej przywódcą, zawsze optymistycznie nastawionym do każdej, nawet beznadziejnej sprawy. Po wszystkim, co przeszedł, nadal potrafi się śmiać, żartować i mieć nadzieję.

Z mgły zrodzony jest pełen schematów oraz znanych, wykorzystywanych już wielokrotnie w literaturze motywów. Mamy tu młodą złodziejkę pokrzywdzoną przez los, zahartowaną przez wydarzenia z przeszłości, która odkrywa w sobie niezwykłe zdolności. Kelsier przeszedł równie wiele, wyrwał się z Czeluści, choć nikomu wcześniej się to nie udało, stracił bliską osobę, cudem wymknął się śmierci, a za cel obrał sobie obalenie Ostatniego Imperatora. Wniosek nasuwa się sam, że na kartach Z mgły zrodzonego wybuchnie rewolucja, chociaż raczej stanie się to później, pod sam koniec powieści niż wcześniej. Nie uważam, by schematy cokolwiek ujmowały tej powieści, według mnie są raczej szkieletem, na którym została zbudowana cała fabuła. Im dalej zagłębiamy się w świat stworzony przez Brandona Sandersona, tym mniej ich znajdujemy, a wszystko staje się bardziej zaskakujące i wciągające.

Cała książka tworzy spójną i dopracowaną całość. Brandon Sanderson nie pominął żadnego szczegółu, nic nie umknęło jego uwadze, a podczas czytania miałam wrażenie, że wszystko jest na swoim miejscu, że tak powinno być. Autor wie jak budować napięcie i utrzymać zainteresowanie czytelnika oraz poprowadzić wydarzenia w kierunku, który wydaje się jedynym właściwym. Nie waha się zabijać ważnych bohaterów, gdyż ich śmierć jest kolejnym elementem układanki. Brandon Sanderson umiejętnie wplótł w swoją powieść również humor, którego w niej nie brakuje. Pomimo trudnego położenia, w jakim znaleźli się bohaterowie, nadal potrafią żartować i śmiać się, co czyni ich jeszcze bardziej ludzkimi.

Tym, co wyróżnia powieść Brandona Sandersona, jest zdecydowanie system magii przedstawiony w książce. Zrodzeni z mgły i Mgliści to Alomanci, którzy potrafią spalać wewnątrz swojego ciała metale i wykorzystywać ich niezwykłe właściwości. Istnieje osiem metali podstawowych i dwa wyższe, a dzieli się je w pary, do których zawsze należy jeden metal i jego stop. Mgliści mogą spalać tylko jeden metal, natomiast Zrodzeni z mgły są w stanie wykorzystywać je wszystkie. Czytałam naprawdę wiele książek fantastycznych, ponieważ jest to mój ulubiony gatunek, ale pomysł Brandona Sandersona, który wykorzystuje metale jako źródło niezwykłych umiejętności, jest jednym z najbardziej oryginalnych, z jakim miałam do czynienia. Do tego oprócz alomancji na kartach książki pojawia się również feruchemia, która umożliwia na czerpanie mocy z ciała i magazynowanie jej, aby można było ją wykorzystać w przyszłości.

Z mgły zrodzony to genialny początek cyklu, pełen intryg, magii i akcji, rozgrywający się w oryginalnym świecie, który dopiero zaczynamy odkrywać. Zabójcze mgły, kryjący się w nich Alomanci, metale i bunt, to wszystko już samo w sobie brzmi świetnie, a w rzeczywistości jest jeszcze lepsze. Już nie mogę się doczekać sięgnięcia po kolejne tomy cyklu Ostatnie Imperium i inne książki Brandona Sandersona, którego po tej powieści mogę bez zastrzeżeń zaliczyć do grona moich ulubionych autorów.
  
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Księgarni Megaksiążki.pl
Zobacz więcej >

Żyjesz tylko dwa razy

Travis ma szesnaście lat i nieuleczalną chorobę na karku. Wie, że nie ma dla niego ratunku, dlatego zgadza się na odcięcie swojej głowy i umieszczenie jej w specjalnej lodówce, by kiedyś, w nieokreślonej przyszłości móc ponownie otworzyć oczy. Zasypia w przekonaniu, że już nie wróci, a to jest jego koniec, ale... budzi się po pięciu latach. Ma nowe ciało, a poza tym nic już nie jest takie samo. Wszyscy są starsi, jego przyjaciele skończyli już liceum, studiują, a jego dziewczyna ma nawet narzeczonego. Zostaje sławny, gdyż jest drugą ożywioną kriogenicznie osobą na świecie. Travis musi wrócić do szkoły i stara się żyć normalnie, ale nie jest to wcale takie łatwe, bo choć minęło tylko kilka lat, to dla niego wszystko stanęło na głowie.

Kiedy po raz pierwszy przeczytałam opis tej książki, byłam w lekkim szoku. Spotkałam się już z zamianą ciał, z ciężką chorobą i niezwykłym ozdrowieniem, ale nie z odcięciem głowy. Nie ma się więc czemu dziwić, że byłam z jednej strony dość sceptycznie nastawiona do lektury, natomiast z drugiej niesamowicie ciekawa, w jaki sposób autor przedstawi swój pomysł i w jakim kierunku pokieruje fabułę.

Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy po rozpoczęciu lektury, jest styl pisania autora, który sprawia, że książkę czyta się w ekspresowym tempie. John Corey Whaley posługuje się lekkim, przyjemnym i przystępnym językiem, a wydarzenia toczą się swoim tempem, które nie jest ani za wolne, ani za szybkie. Książka nie jest długa, jednak autorowi udało się zawrzeć w niej spójną historię, która z każdą kolejną stroną staje się jeszcze ciekawsza, a wydarzenia niejednokrotnie potrafią zaskoczyć. Chłopak, który stracił głowę nie jest kolejną schematyczną i nudną młodzieżówką. John Corey Whaley świetnie wykorzystał swój oryginalny pomysł, oddając w nasze ręce ciekawą i grającą na uczuciach powieść, przy której nie można się nudzić.

Travis należy do grona bohaterów, których ciężko nie polubić. Jest narratorem powieści i choć nie przepadam z narracją pierwszoosobową, to tutaj nie miałam z tym żadnego problemu. Chłopak opowiada swoją historię w szczery i otwarty sposób, nie owija w bawełnę, a przede wszystkim zwraca się bezpośrednio do czytelnika, przez co miałam wrażenie, że stoję tuż obok niego, z uwagą wsłuchując się w jego słowa. Travis potrafił mnie rozbawić i wzruszyć, sprawił, że zaangażowałam się w jego historię, wobec której nie mogłam pozostać obojętna. Każdy bohater wykreowany przez autora i zaprezentowany przez Travisa jest wiarygodny, niezwykle ludzki i pełen emocji oraz uczuć, które odgrywają w tej książce szczególną rolę. 

Chłopak, który stracił głowę to książka pełna humoru, gierek słownych i żartów, często poruszających temat głów. Travis, co może być zaskakujące, patrzy na całą swoją sytuację z dystansem. Oczywiście, przeżywa wszystko, co się dzieje i to bardziej niż wszystkim okazuje, ale nadal potrafi się śmiać i cieszyć z drugiej szansy, jaką otrzymał. Poznaje nowe osoby, stara się iść dalej, jednak nie potrafi zapomnieć o przeszłości. Wielokrotnie powraca do niej w retrospekcjach, wspominając czas choroby oraz okoliczności, w jakich poznał swoich przyjaciół. Autor szczególną uwagę poświęcił relacji Travisa i Cate, która jest jego byłą dziewczyną. Widać, że nastolatek bardzo ją kocha i nie może pogodzić się, że jest zaręczona z kimś innym, dlatego za wszelką cenę stara się ją odzyskać. Walczy sam ze sobą, nie wie, czy ma zaakceptować teraźniejszość, czy kurczowo trzymać się przeszłości.

Chłopak, który stracił głowę to wielowymiarowa historia o powrotach i godzeniu się z nieuchronnością zmian. Autor z lekkością i humorem oraz ogromnym wyczuciem podejmuje trudne tematy życia i śmierci, choroby i drugiej szansy, którą główny bohater otrzymuje od losu. To książka o przyjaźni i miłości, o stawianiu pierwszych kroków w nieznanej rzeczywistości, której musimy wyjść naprzeciw, a także o odnajdywaniu siebie na nowo. Mogę ją z czystym sumieniem polecić każdemu, kto szuka ciekawej i wychodzącej poza wszelkie schematy historii, która porusza, zaskakuje i bawi oraz sprawia, że czytelnik nie może przejść obok niej obojętnie. 

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Otwarte 
Zobacz więcej >

Świat w sidłach aplikacji

Niedaleka przyszłość. Ludzkość wpadła w sidła aplikacji Lux zaprojektowanej przez koncern Gnosis, następcę Apple i Google, która podejmuje decyzje za swojego użytkownika. Ten innowacyjny i rewolucyjny wynalazek ma uczynić twoje życie łatwym i szczęśliwym, pozbawionym zmartwień i zagrożeń. Jeśli nie wiesz, w co się ubrać, co zjeść na śniadanie, jak dużo czasu zajmie Ci dojście do szkoły, albo czy twój posiłek nie zawiera składników, przez które dostaniesz reakcji alergicznej, to nie masz się czym martwić, bo Lux zawsze Ci pomoże.

Szesnastoletnia Rory korzysta z Luxa, jednak bardziej od niechcenia, niż konieczności. Podczas gdy większość ludzi nie potrafi się bez niego obejść, Rory po prostu nie chce zrezygnować z ułatwienia, jakim jest powierzenie prostych, jednak wymagających uwagi decyzji aplikacji. Kiedy rozpoczyna naukę w prestiżowej Akademii Theden i poznaje buntownika Northa, który nie korzysta z Luxa, zaczyna dostrzegać wady aplikacji, na które wcześniej nie zwracała uwagi. Do tego nagle i nieoczekiwanie do Rory powraca głos Zwątpienia, który potęguje jej niepokój i rodzące się wątpliwości. Dziewczyna zaczyna postępować wbrew aplikacji, a ten wybór pcha ją w kierunku prawdy, której nikt nie mógł się spodziewać.

Sięgając po Aplikację, miałam nadzieję na lekką i niewymagającą młodzieżówkę. Nie oczekiwałam po niej wiele, chciałam po prostu spędzić miło czas z książką i dobrze się przy tym bawić. Nie spodziewałam się jednak, że powieść Lauren Miller okaże się tak interesującą lekturą, ze świetnie wykreowanymi bohaterami, poplątaną, ale intrygującą i porywającą fabułą, która zaskoczy mnie na wielu płaszczyznach. 

Od początku polubiłam główną bohaterkę, ponieważ Rory nie jest kolejną głupią i nieogarniętą nastolatką, która od razu zakochuje się w chłopaku i nic już nie ma dla niej znaczenia. Dziewczyna jest bardzo inteligentna, a dzięki determinacji i ciężkiej pracy udało jej się dostać do wymarzonej szkoły, co nie było wcale takie łatwe. Na miejscu okazuje się, że rok szkolny nie zapowiada się różowo, a Rory stanie przed wieloma wyzwaniami, które podważą wszystko, w co do tej pory wierzyła. Dziewczyna jednak nie ma zamiaru się poddać, chociaż przechodzi chwile załamania, co tylko czyni jej postać bardziej ludzką i realistyczną. Po przyjeździe do szkoły Rory poznaje również Northa. Chłopak jest bardzo skryty, ma swoje tajemnice, których nie sprzeda tanio. Od początku jednak widać, że coś go ciągnie do Rory, którą zaczyna się interesować. Polubiłam Northa, jednak nie darzę go żadnymi cieplejszymi uczuciami, ponieważ niczym mi nie zaimponował, ani nie zaskoczył. Oprócz głównej pary bohaterów przez książkę przewija się również masa drugoplanowych postaci, w tym uczniów Theden, z których tylko nieliczni odegrają większą rolę w tej historii. Wśród nich znalazła się również Hershey, czyli współlokatorka Rory, której nie polubiłam, ponieważ strasznie irytowała mnie jej głupota i to, jak postąpiła w zakończeniu powieści, kiedy wszystkie tajemnice wyszły już na jaw.

Lauren Miller operuje lekkim i przyjemnym piórem oraz plastycznymi opisami, które sprawiają, że przez Aplikację po prostu się płynie. Kiedy już zaczęłam czytać tę książkę, nie mogłam się od niej oderwać, przewracałam stronę za stroną, pragnąc jak najszybciej poznać odpowiedzi na nieustannie mnożące się pytania. Autorka zręcznie buduje napięcie, które trzyma czytelnika w garści niemal przez całą powieść, prowadząc do finału, który może i mnie nie zaskoczył, ale na pewno okazał się ciekawym rozwiązaniem. Lauren Miller posługuje się również nowym, stworzonym na potrzeby książki słownictwem, które oczywiście wyjaśnia za każdym razem, dlatego nie sprawia to żadnych problemów podczas czytania. W książce pojawiają się także liczne odwołania do Raju Utraconego Johna Miltona, a poszczególne aspekty fabuły są ściśle związane z poematem, co według mnie czyni tę książkę jeszcze bardziej interesującą.

Aplikacja to wciągająca i zajmująca historia z realną wizją przyszłości, która pokazuje, jak kiedyś może wyglądać nasz świat. Nie spodziewałam się, że książka Lauren Miller okaże się tak ciekawą opowieścią, ze wciągającą i spójnie skonstruowaną fabułą, która wykluczy mnie z życia na kilka godzin. Jeżeli szukacie ekscytującej i pasjonującej powieści pełnej tajemnic, spisków i zwrotów akcji, to nie wahajcie się i czym prędzej sięgajcie po Aplikację, aby poznać historię Rory i Northa.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Feeria
Zobacz więcej >

Na wybaczenie trzeba sobie zapracować

Rodzice szesnastoletniej Eden Munro rozwiedli się trzy lata temu. Od tego czasu dziewczyna nie wdziała swojego ojca. Mężczyzna niespodziewanie, jakby nigdy nic kontaktuje się z córką, proponując jej spędzenie całych wakacji w jego nowym domu w słonecznej Kalifornii. Eden ku własnemu zdziwieniu postanawia przyjąć jego propozycję i tym sposobem wyrusza z Portland do Santa Monica, gdzie oprócz spotkania z ojcem czeka ją konfrontacja z jego nową rodziną. Dziewczyna poznaje swoją macochę i trzech przybranych braci, z których jeden jest przystojnym i zbuntowanym awanturnikiem...

O Czy wspominałam, że Cię kocham czytałam różne opinie. Zdanie były podzielone, ponieważ część osób pokochało tę książkę, inni stwierdzili, że to kompletny niewypał, a jeszcze inni uznali, że jest dobra, ale bez szału. Nie miałam wielkich oczekiwań sięgając po tę książkę. Zdecydowałam się na nią głównie z ciekawości, ponieważ nie miałam nigdy wcześniej okazji czytać powieści traktującej o romansie między przybranym rodzeństwem. W Polsce o ile mi wiadomo, nie ukazało się wiele książek o tej tematyce, chociaż za granicą zyskały one sporą popularność, dlatego chciałam sprawdzić, co ciekawego kryje w sobie Czy wspominałam, że Cię kocham, ale czy znalazłam w tej książce coś wartego uwagi?

Fabuła nie odbiega za bardzo od innych książek z gatunku New Adult, jest jednak starannie nakreślona i płynnie poprowadzona, przez co Czy wspominałam, że Cię kocham czyta się bardzo szybko. Książka wciąga, jednak nie aż tak, że nie mogłam się od niej oderwać, bo przychodziło mi to z łatwością. Pierwsze rozdziały, które wdrażają czytelnika w całą historię, są bardzo słabe i nijakie. Dopiero później wszystko się rozkręca, jednak autorka nie tworzy niczego nowego, ani oryginalnego. Cała powieść to w większości ciągłe imprezy, morze alkoholu, narkotyki i oczywiście zakazany romans, do którego można się przyczepić, że nie jest tak naprawdę zakazany, ponieważ Eden i Tyler nie są tak naprawdę rodzeństwem, ale można się domyślić, o co chodziło autorce. 

Eden jest bohaterką, jakich wiele i szczerze, to nie zapałałam do niej sympatią. Dziewczyna jest cały czas niezdecydowana, miota się pomiędzy swoimi uczuciami i czasami sama nie wie, co ma ze sobą zrobić. To ona jest narratorką powieści, przez co patrzymy na wszystkie wydarzenia jej oczami, mając przy tym wgląd w jej myśli, które były momentami tak pogmatwane, że nie dało się jej zrozumieć. W Kalifornii Eden poznaje paczkę przyjaciół Tylera i od razu się ze wszystkim zaprzyjaźnia, co już samo w sobie jest denerwujące, bo naprawdę, kto po jednym spotkaniu staje się od razu twoim przyjacielem? Poza tym nowe i najlepsze przyjaciółki Eden są strasznie płytkie i rozpuszczone, przez co nie da się ich lubić. Podobnie jest z Tylerem, który już na wstępie pokazuje się z najgorszej strony. Oczywiście okazuje się, że w głębi kryje się coś więcej, że chłopak skrywa przed wszystkimi straszny sekret, który jest kluczem do zrozumienia jego zachowania. Przez większość książki jest jednak chamski i bezczelny praktycznie wobec wszystkich. Dopiero pod koniec zaczyna się zmieniać i wychodzi mu to zdecydowanie na plus, gdyż jego postać zaczyna intrygować i interesować, a podobnie dzieje się z zakończeniem, które okazało się małym zaskoczeniem, gdyż wybiega poza typowy schemat powieści młodzieżowych.

Czy wspominałam, że Cię kocham to lekka i przyjemna lektura z gatunku New Adult opowiadająca o trudnej miłości, rodzinnych problemach i walce z własnymi lękami. Nie jest to literatura najwyższych lotów i nie radzę oczekiwać od tej książki cudów, bo na pewno czeka Was gorzkie rozczarowanie. Pierwszy tom trylogii Dimily podobał mi się i miło spędziłam przy tej książce czas, jednak nie zachwyciłam się nią tak jak wielu innych czytelników. Jeśli szukacie niewymagającej lektury, która pozwoli Wam na chwilę relaksu i odpoczynku, to Czy wspominałam, że Cię kocham idealnie sprawdzi się w tej roli.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Feeria 
Zobacz więcej >

Stosik: lutowe zdobycze

Kolejny miesiąc, nowe książki i zdecydowanie za mało wolnego czasu na czytanie. Nie wspomnę już o miejscu na półkach, które skończyło mi się w styczniu...


W tym miesiącu przybyło do mnie 14 książek i prawie wszystkie z nich to same cudowności, które albo już pochłonęłam, albo czekają w najbliższej kolejce do przeczytania. Porwana pieśniarka była cudowną, baśniową lekturą, której recenzje możecie już znaleźć na blogu. Magonię znalazłam w lutowym EpikBoxie i już nie mogę doczekać się aż w końcu po nią sięgnę, bo zapowiada się niesamowicie. Zabić drozda to klasyk, który oczarował mnie całkowicie. To piękna, mądra książka, którą każdy powinien przeczytać, dlatego, jeśli wahacie się, czy po nią sięgnąć, to tak, nie ma innej możliwości! Przeklętą laleczkę wygrałam w konkursie i chociaż nie mam na razie zamiaru jej czytać, to może kiedyś się skuszę. Pół wojny to finał trylogii Morze Drzazg, którego nie mogłam się doczekać. Jestem w trakcie czytania i jak na razie jest świetnie, zobaczymy, jak będzie dalej. Malowanego człowieka kupiłam sobie jako prezent urodzinowy ode mnie dla mnie, ponieważ ten tytuł niesamowicie mnie interesował, a powoli zaczyna już znikać z księgarnianych półek. Okazał się to bardzo dobry zakup, bo książka była świetna, a runy i demony to zdecydowanie moja bajka. O kolejnych trzech pozycjach, czyli Czy wspominałam, że Cię kocham, Aplikacji i Utracie czytałam sporo pozytywnych opinii, dlatego postanowiłam spróbować. Wszystkie są już za mną, a zachwycona jestem jedynie Aplikacją, która bardzo mnie zaskoczyła. Kamień i sól to niespodzianka od wydawnictwa IUVI i na pewno wkrótce sięgnę po kontynuację Ognia i wody, bo jestem bardzo ciekawa dalszych losów bohaterów. Linia serc to moja pierwsza książka Rainbow Rowell i była w porządku, bez szału, ale miło się czytało. Panika okazała się bardzo wciągająca i ciekawa, chociaż nie wywarła na mnie tak wielkiego wrażenia, jak się tego spodziewałam. Szklany miecz był najbardziej wyczekiwaną przeze mnie premierą lutego i okazał się godną kontynuacją Czerwonej Królowej, chociaż spodziewałam się, że będzie lepszy, a Mare mniej wkurzająca, recenzję możecie znaleźć na blogu. Na Z mgły zrodzonego polowałam od kilku miesięcy i w końcu go mam! Już nie mogę się doczekać, aż po niego sięgnę, bo zapowiada się cudownie.

Jakie książki przywędrowały do Was w lutym? Czy coś z mojego stosiku zwróciło waszą uwagę?
Zobacz więcej >

A deszcze bez rynien nie często padają między nami...


Corwin budzi się w szpitalu z kompletną pustką w głowie. Nie pamięta swojego imienia, rodziny, ani wypadku, w którym niemal stracił życie. Mężczyzna czuje, że coś jest nie w porządku. Zdezorientowany i zagubiony ucieka ze szpitala na poszukiwanie odpowiedzi. W rzeczywistości jest jednym z trzynastu dzieci króla Oberona, księciem i prawowitym następcą tronu Amberu. Corwin nie zdaje sobie jednak z tego sprawy, dlatego razem z odnalezionym bratem wyrusza w podróż, podczas której ma nadzieję odzyskać swoje wspomnienia, a która jest dopiero początkiem jego przygód.

Kronik Amberu przeszły już do kanonu literatury fantasy. Wszyscy dookoła polecali i wychwalali cykl autorstwa Rogera Zelaznego, dlatego jako miłośniczka gatunku nie mogłam sobie odmówić sięgnięcia po pierwszy tom Kronik Amberu. Nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka ukazało się w zeszłym roku wznowienie cyklu, który został podzielony na dwa tomy w twardych okładkach z obwolutą, po pięć ksiąg w każdym. Na pierwszą część składa się pięć powieści: Dziewięciu Książąt Amberu, Karabiny Avalonu, Znak Jednorożca, Ręka Oberona i Dworce Chaosu. Razem z drugim tomem stanowią jedną, spójną całość i według mnie tak powinny być czytane, gdyż każda z powieści kończy się w ciekawym dla fabuły momencie i nie wyobrażam sobie, że miałabym czkać na kontynuację kilka lat, bo właśnie w takich odstępach były wydawane poszczególne tomy. 

Już od pierwszych stron wciągnęłam się w tę opowieść i każdą kolejną stronę przewracałam z coraz większym zapałem. Autor prowadzi swoją historię w zaskakująco szybkim tempie, jednak nie miałam problemu z przyswajaniem informacji, wręcz przeciwnie, byłam wdzięczna za pęd tej historii, gdyż pragnęłam jak najszybciej poznać dalsze wydarzenia i kierunek, w którym się potoczą. Roger Zelazny stworzył bardzo szczegółowy, ale nie mniej interesujący świat przedstawiony. Pełen zagadek i sekretów przyciąga do siebie czytelnika, nieustannie pobudzając jego wyobraźnię. Autor posługuje się lekkim stylem, unika zbędnych opisów, a narracji prowadzonej przez Corwina nie brak humoru i ironii. Roger Zelazny wręcz czaruje czytelnika słowem, co sprawia, że ponad sześćsetstronicową książkę z wielką przyjemnością można pochłonąć w zaledwie kilka dni.

Autor bardzo upodobał sobie motyw drogi, ponieważ głównym bohater na kartach książki niemal nieustannie podróżuje. Jego położenie cały czas się zmienia, a my razem z nim odkrywamy kolejne tajemnice wielowymiarowego świata stworzonego przez Rogera Zelaznego. Przyswajamy wiele ciekawych informacji dotyczących samego Amberu, ale i rzucanych przez niego Cieni. Możemy również bliżej poznać Corwina, który podczas lektury ciągle ewoluuje. Podczas odbywanych podróży zmienia swój sposób postrzegania świata, samego siebie oraz celu, który sobie wyznaczył. Autor oddaje jego przemianę bardzo wiarygodnie, wszystkie zmiany w charakterze bohatera, te większe i mniejsze zachodzą bardzo płynnie i nie można się w nich doszukać żadnych nieścisłości.

Autor nie zapomniał również o postaciach drugoplanowych, które na pewno nie stanowią tylko tła dla rozgrywających wydarzeń. Każdy z rodzeństwa Corwina jest na swój sposób wyjątkowy. Widać, że autor bardzo starannie nakreślił każdego z bohaterów, obdarowując go niepowtarzalnym charakterem. Pomimo dużej liczby postaci nie miałam problemów z ich odróżnieniem, gdyż każda była inna, nie znajdziecie w tej książce dwóch takich samych bohaterów, ponieważ każdym kierują inne wartości, a do przodu pchają ich własne ambicje. Autor poświęcił temu elementowi sporo uwagi, dzięki czemu losy królewskiego rodu władającego Amberem śledźmy z wielkim zainteresowaniem i uwagą.

Kroniki Amberu to jedyny w swoim rodzaju niesamowity świat, pełnokrwiści bohaterowie, wartka akcja pędząca w zawrotnym tempie i styl pisania Rogera Zelaznego, który zapada w pamięć. To idealny przykład dzieła napisanego przed laty, które pomimo upływającego czasu się nie starzeje i nieustannie zdobywa nowych i wiernych czytelników. Kroniki Amberu na pewno przypadną do gustu miłośnikom literatury fantasy, dlatego polecam ten zbiór przede wszystkim fanom gatunku, ale i osobom poszukującym nietuzinkowej i wciągającej od pierwszych stron historii, która zabierze je w niezwykłą podróż przez Cienie, pełną wrażeń i przygód.


Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka
Zobacz więcej >

Moja moc płynie nie z krwi, lecz z wyboru

W świecie, gdzie kolor krwi decyduje o twojej pozycji, Srebrni sprawują rządy. Jeśli twoja krew ma barwę krwistego świtu, jesteś nikim. Mare Barrow, siedemnastoletnia dziewczyna, którą prześladowało widmo poboru, była nikim. Wszystko zmieniło się w dniu, kiedy odkryła swoje umiejętności. Stała się Nową. Jednocześnie Czerwoną i Srebrną, ale lepszą od jednych i drugich. Teraz ucieka. Musi znaleźć sobie podobnych, by mieć szansę w starciu z człowiekiem, któremu zaufała, którego pokochała, a który zdradził ją i skazał na śmierć. Ma szansę, by powstać, jednak czy jest jeszcze w stanie zawierzyć komukolwiek?

Czerwona Królowa była niesamowitym debiutem, który przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Pełna akcji, intryg, pełnokrwistych bohaterów z genialnym zakończeniem, które wbija w fotel. Już od ponad roku z niecierpliwością wyczekiwałam kontynuacji, która miała być elektryzująca i zaskakująca, ale czy rzeczywiście otrzymałam taką powieść? Czy Szklany miecz sprostał moim oczekiwaniom i przebił Czerwoną Królową?

Drugi tom serii kontynuuje bez żadnych przerw rozpoczętą w pierwszym tomie historię. W chwili rozpoczęcia lektury znajdujemy się dokładnie w tym samym momencie, w którym zakończyliśmy przygodę z Czerwoną Królową. Rok to bardzo dużo czasu i z tego powodu wszystko wydaje się na początku obce, pewne rzeczy ulegają zmianie, bohaterowie również przechodzą przemianę i nie są już tacy sami, dlatego ciężko było mi odnaleźć się w tej historii. O ile z Czerwoną królową nie miałam takich problemów, ponieważ od razu wciągnęłam się w wykreowaną przez Victorię Aveyard wizję świata, to w Szklanym mieczu przez pierwsze sto stron miałam wrażenie, że tylko ślizgam się po powierzchni wydarzeń, nie odczuwałam ich tak, jak tego chciałam i dopiero po dłuższej chwili byłam w stanie się w nie zagłębić.

W Czerwonej Królowej autorka skupiła się na dworskich intrygach, natomiast wojna była tylko tłem dla rozgrywających się wydarzeń. W Szklanym mieczu Victoria Aveyard stara się bardziej zarysować konflikt militarny, zdradzając czytelnikowi więcej szczegółów i wyjaśniając sytuację panującą na froncie. W przeciwieństwie do pierwszego tomu, co bardzo mi się podobało, nie przebywamy w jednym miejscu, a razem z bohaterami przemierzamy Nortę, co daje nam możliwość lepszego poznania świata, w którym żyją nasi bohaterowie. 

Nie jestem fanką pierwszoosobowej narracji i Szklany miecz może służyć tutaj za idealny przykład. Mare tak samo, jak w pierwszym tomie jest narratorką powieści, jednak po wszystkich wydarzeniach, które rozegrały się na kartach Czerwonej Królowej upadła na duchu. Wszystko bardzo odbiło się na jej psychice, gdyż nie jest już w stanie nikomu zaufać, a kłamstwa nieustannie wypływają jej z ust. Mogę starać się ją zrozumieć, bo naprawdę wiele przeszła, jednak to nie usprawiedliwia jej brutalnych i bezdusznych czynów, których dopuszczała się z przerażającą wręcz bezinteresownością. Zaczęła polegać na swojej mocy, wierząc, że zawsze ją ocali. Potęga uderzyła jej trochę do głowy, z czego wynikło mnóstwo męczących wewnętrznych monologów. Mare zaczęła uważać się za nie wiadomo, kogo,  dyrygowała wszystkim, jednak nie chciała brać za to odpowiedzialności. Mówiła, że nie ma prawa nikomu rozkazywać, ponieważ to do nie do niej należy wydawanie rozkazów, jednak w niektórych momentach to ona o wszystkim decydowała, a nikt nie śmiał się jej sprzeciwić. Twierdziła, że jest jedną z wielu Nowych, ale uważała się za lepszą i wyjątkową, kogoś, kogo nie można stracić. Mare gryzła się sama ze sobą, ciągle sobie przecząc, stała się według mnie nadęta i uważam, że ta książka bardzo wiele by zyskała, gdyby zastosować w niej narrację trzecioosobową. Autorka przez Mare starała się narzucić nam konkretny tok myślenia, taki, jaki obrała główna bohaterka i właśnie to najbardziej przeszkadzało mi w tej powieści, ponieważ nie zgadzałam się z nią, ale musiałam brnąć przez rozległe i obszerne opisy, w których nie przestawała wałkować ciągle tych samych tematów.

Nie mogę jednak narzekać na innych, znanych już z poprzedniego tomu bohaterów, którzy również przeszli przemianę, jednak nie tak drastyczną, jak Mare i niektórym wyszła ona nawet na dobre. Przez książkę przewija się również masa nowych postaci, jednak autorka skupia się tylko na kilku z nich, natomiast resztę traktuje bardzo powierzchownie. Uważam, że mogła trochę bardziej rozpisać się na ich temat, wystarczyłoby nawet kilka stron, by czytelnik mógł lepiej ich poznać i być w stanie odróżnić poszczególnych bohaterów.

Victoria Aveyard już w pierwszym tomie kierowała się zasadą Każdy może zdradzić każdego i w Szklanym mieczu nadal się jej trzyma. Podczas czytania miałam już kompletny mętlik w głowie, ponieważ chcąc nie chcąc udzieliła mi się trochę podejrzliwość Mare i nie wiedziałam, komu tak naprawdę można zaufać, kto jest zdrajcą, a autorka wcale tego nie ułatwiała, ponieważ ciągle stosowała najróżniejsze zwody, by jeszcze bardziej wszystko skomplikować. Pomimo lepszych i gorszych momentów w pierwszej połowie powieści, druga zdecydowanie nadrabia wszystkie braki. Autorka niesamowicie przyśpiesza z akcją, wszystko rozgrywa się w zawrotnym tempie, prowadząc do końca, który bezapelacyjnie przebija zakończenie pierwszego tomu, pozostawiając po sobie ogromny niedosyt. Po przeczytaniu ostatniej strony chciałam jak najszybciej sięgnąć po kontynuację i chociaż przyjdzie nam na nią trochę poczekać, to mam nadzieję, że będzie jeszcze lepsza niż dwie poprzednie części razem wzięte.

Szklany miecz jest bardzo dobrą kontynuacją, przy której na pewno nie będziecie się nudzić. Drugi tom podobał mi się tak samo, jak pierwszy, jednak gdyby nie irytująca i protekcjonalna postawa Mare na pewno przebiłby swoją poprzedniczkę. Uważam jednak, że kontynuacja Czerwonej Królowej była przejściem między pierwszym a trzecim tomem, który ma przygotować czytelnika na to, co dopiero nastąpi. Jeśli podobała Wam się poprzednia część, to koniecznie sięgnijcie po kontynuację, która wciągnie Was i pozwoli na kilka godzin zapomnieć o otaczającej rzeczywistości.

Za książkę serdecznie dziękuję Księgarni Internetowej Gandalf
Zobacz więcej >

Podsumowanie miesiąca: luty


Najkrótszy miesiąc roku dobiegł właśnie końca, więc pora trochę o nim opowiedzieć. Od dłuższego czasu planowałam zmianę formy podsumowań, żeby były ciekawsze i bogatsze pod względem wizualnym i w końcu mi się udało, rezultaty widzicie poniżej. Nie są to wszystkie kategorie, jakie mam zamiar wprowadzić w podsumowaniach, ale w lutym ograniczyłam się do trzech. 


Zacznijmy od trzech najlepszych książek, które przeczytałam w lutym. Nie są to wszystkie książki, bo przeczytałam ich ponad dziesięć, ale postanowiłam nie wymieniać wszystkich, a skupić się na trzech najlepszych. Na pierwszym miejscu oczywiście genialna i wykraczające poza wszelką skalę Queen of Shadows, czyli czwarty tom serii Szklany tron. To było tak niesamowite, tak cudowne, że nie ma słów, które wyraziłyby moje uwielbianie dla tej książki. Powiem Wam tylko, że naprawdę jest na co czekać! Kolejną książką jest Król Kruków, który był dla mnie wielkim zaskoczeniem, ponieważ niesamowicie mi się spodobał i już nie mogę się doczekać sięgnięcia po kolejne tomy. Na trzecim, ale niemniej zaszczytnym miejscu  znalazła się cudowna Porwana pieśniarka, książka pełna trolli, magii, o niesamowitym baśniowym klimacie, który mnie oczarował.

W tym miesiącu udało mi się zdobyć pierwszą księgę Malowanego człowieka, która powoli znika z księgarnianych półek i tak bardzo mi się spodobała, że od razu po jej skończeniu przeczytałam trzy kolejne tomy w formie elektronicznej. Po czwartej mój zapał trochę osłabł, ferie dobiegały już końca i nie chciałam skończyć wszystkich wydanych do tej pory tomów Cyklu Demonicznego zbyt szybko, bo na ostatni trzeba jeszcze trochę poczekać, więc na razie zrobiłam sobie przerwę, ale na pewno po egzaminach, albo dopiero w wakacje doczytam kolejne części. Na razie w Polsce zostały wydane cztery tomy podzielone na dwie księgi i dwa pierwsze były naprawdę bardzo dobre, choć pierwszy podobał mi się bardziej. Peter Brett oczarował mnie wykreowanym przez siebie światem, pełnym demonów i runów, w który z łatwością się wciągnęłam i którego nie chciałam opuścić.

W lutym oglądałam na bieżąco tylko trzy seriale, z których dwa uwielbiam, natomiast trzecim jestem załamana. Można się domyślić, że chodzi mi tu o długo wyczekiwane przez wszystkich, w tym przeze mnie Shadowhunters. Strasznie się zawiodła, a wręcz załamałam, bo serial naprawdę jest porażką na całej linii i czuję, że oglądam go już tylko dla Aleca, Magnusa i Simona. Kroniki Shannary dobiegają już końca, a przede mną ostatni odcinek pierwszego sezonu. Uwielbiam ten serial, z odcinka na odcinek robi się coraz lepszy i już nie mogę doczekać się finału, chociaż wielka szkoda, że pierwszy sezon ma tylko dziesięć odcinków, bo na kolejne na pewno przyjdzie trochę poczekać. Ostatnim serialem jest The 100, a właściwie trzeci sezon, który łamie mi serce, skleja je i znowu łamie. Z niecierpliwością czekam na każdy kolejny odcinek, ponieważ tyle się dzieje, a oczywiście akcja zawsze urywa się w najlepszym momencie. 

Zobacz więcej >
Zatracona w słowach © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka